Ja juz nie dam rady.
Zwariuje tutaj chyba.
Niech ktos zabierze te dzieciaki ode mnie.
Czasami bywaja takie dni wlasnie.
Jak te moje ostatnio.
Dzieci, dzieci, dzieci. dzieci.
Nie moge zjesc spokojnie, nie moge lodowki otworzyc spokojnie, ubrac sie, wode na kawe gotuje trzysta razy a potem i tak pije zimna. Zmieniam pieluchy, bluzeczki, myje male buzki, nalewam wode w kubki, zaraz sciaram te wode z podlogi, wsypuje kolejne platki do miseczek, wyciagam okruchy z dywanu. Gdzies tak o 11, mniej wiecej, godze sie z tym, ze nie zrobie tego co zaplanowalam. Nic ponad plan. No trudno. Moze mi sie uda chociaz zmyc mazak ze sciany, dobrze, ze nowego stolu Wiktor nie pomalowal tym razem. Mial racje moj maz, ze na wymarzone krzesla do stolu, z jasnego materialu, jest zdecydowanie za wczesnie... Tym razem z sedesu wyciagam rolke papieru toaletowego i klucze, szukam telefonu i znajduje w koszu na smieci. Adki buty tez tam znalazlam. O, jeszcze pies. 137 razy chce wyjsc na dwor i z niego wrocic. 137 razy otwieram i zamykam drzwi. Nie, nie sama. Przeciez sama bym sobie nie poradzila:) Wiktor i Ada leca robic to ze mna. Za kazdym razem. Pies wraca do domu i kradnie cos ze stolu. Dzieci go gonia z wrzaskiem, ja go gonie, wymyslajac, coraz to bardziej wyszukane, formy tortur. Potem uspokajam wrzask. Nie pierwszy i nie ostatni ten wrzask dzisiaj. Na zmiane i z osobna, o wszystko i o nic. O to, ze jest lyzka, o to, ze nie ma lyzki. Smietane wlewam do zupy na zmiane raz z Adka przyczepiona do nogi, raz z Adka na rekach. Wiktor w tym czasie przystawia krzeslo bo przeciez razem, razem, razem wszystko. Ale mama juz skonczyla zupe, teraz musi rachunki wypisac szybko, bo zaraz trzeba po dziewczyny jechac na przystanek. Znowu placz. Zero kompromisow. Z ich strony. Z mojej, kolejny. Ada gryzie mnie w ramie. Podejrzewam, ze z milosci. Wiktor jedzie smieciara. Uciekac trzeba, bo po nogach. I znowu ten pies. Pod nogami ciagle. Denerwuje tylko. Juz lepiej bylo, jak go te lapy bolaly i chodzic nie mogl...
Ale. Ale wystarczy mi kilka minut. Ze moge przysiasc i popatrzec. Zamknac oczy na chwile i wziac gleboki oddech. Jak Adka, juz w wannie, tlumaczy mi po swojemu, ze pieska szuka pod babelkami. Ten glosik taki najslodszy. Zaraz bedzie probowala wylac wode z wanny. Ale teraz jeszcze przelewa sobie wode z kubeczka do kubeczka. Widzisz jak wloski jej, tak cudownie, na koncach, sie podkrecaja? Patrze na nia i sie rozplywam. Rozplywam sie z milosci. Cale zmeczenie jak reka odjal...juz zapomnialam.
Jestem na swoim miejscu.
Tu, gdzie chce byc dokladnie.
W tym glosnym domu, ktory nigdy nie zasypia, w ktorym wlasnych mysli nie slychac. W domu, w ktorym wszyscy mowia jednoczenie.
Nie chce cofnac czasu ani go przyspieszac.
Chce byc tu i teraz. Tak jest dobrze. Idealnie. Picture perfect.
Nasze, domowej roboty, karmelki. Robimy trzy smaki, akurat te sa klasyczne, po prostu, zwyczjnie karmelowe.
15 minut pracy i maz konieczny do pokrojenia ;) PYCHA!!!!
Podaje wam przepis:
Najwazniejsze, co musicie miec do wykoniania tych cukierkow, jest termometr, ktory sie wklada do garnka. Temperatura odgrywa tu kluczowa role!! Troche za duza temperatura i cukierki beda za twarde !! Musi osiagnac 120 stopni! Nie mniej, nie wiecej.
2 szklanki kremowki
2 szklanki cukru
6 lyzek niesolonego masla, pocietego na kawalki
1 1/4 szklanki syropu kukurydzianego- musi byc light
1/2 lyzeczki soli ( to amerykanski przepis, i sol urzywana do tych cukerkow nazywa sie coarse salt, z tego co wiem, nie ma w niej jodu)
1/2 lyzeczki ekstraktu waniliowego
Na duzym ogniu zagotowac smietane, cuker, maslo i syrop kukurydziany, mieszac az sie rozpusci cukier. Zmniejszyc ogien i mieszajac od czasu do czasu, czekac az karmel osiagnie 120 stopni. Okolo 15 minut! Nastepnie szybko zdjac z ognia i dodac ekstrakt waniliowy i sol. Wylac na wylozona papierem do pieczenia, blaszke. Blaszka powinna byc natluszczona warzywnym olejem, papier rowniez:)
Odstawic w suche, o pokojowej temp. miejsce, na ( niestety;)) conajmniej 8 godzin. Potem pokroic na male kawalki i zawinac w papierki lub folie:)
Jeszcze jedno dodam- garnek w ktorym robicie powinien byc wiekszy, niz wam sie wydaje, ze potrzebujecie do tego;) W trakcie gotowania tworzy sie piana:)
W razie pytan piszcie smialo do mnie:)
Dziekuje wam, ze zagladacie coraz liczniej. Dziekuje za wszystkie komentarze.
Przypominam o zabawie. Jeszcze kilka dni do wygrania kocyk i ksiazka.
Prawie w tym samym momencie opublikowałyśmy post :-) Ja już się do tego przyzwyczaiłam, że albo o tym samym chcemy, albo w tym samym czasie, albo wśród 100 sklepów w koło i 500 ludzi w okolicy, my się spotykamy w tym samym przedziale półkowym między mlekiem a rogalami.
OdpowiedzUsuńJulitko ja nie wątpię, że jesteś szczęśliwą kobietą. Spełnioną, spokojną mimo tego, że krzyczysz sama do siebie głośne: AAAAAAAAAAA! ja już nie wytrzymam! I nie wątpię w to, że jesteś dokładnie tu gdzie chcesz :-) A że przy tym mądra z Ciebie niezwykle kobieta, umiesz zdać sobie z tego sprawę mimo tego, że jeszcze podejrzewam, że pół godziny temu Wiktor czy Ada czy pies wyprowadzał Cię z równowagi. Pięknie opisałaś swój niespokojny dzień :-) Jak zwykle w taki spokojny sposób, który uwielbiam :-) Dobrej nocy :-)
Zajrzalam tylko o czym napisalas a uwaznie przyczytam jak wyprawie dziewczyny:) Czulam ze napiszesz tez cos:)
UsuńMatko święta zapomniałam dodać (a przypomniało mi się na przystanku) że nie napisałam Ci o czymś i aż zdenerwowałam się ;-) No więc nie napisałam Ci, że te zdjęcia są przecudowne!!!!! Rozbroiły mnie i wzruszyły i Ada taka duża na nich i taka piękna rodzina, piękne więzy widać na tych fotografiach ... a ten Viktorek co ledwie sam na nóżkach stoi Adzie pomaga wstać.. no łzy lecą no ... CUDOWNE ZDJĘCIA!!! :-)
Usuńjesteście niesamowite obie:*
UsuńDzieki Paula i dzieki Iwonka:)
UsuńPróbowałam odszukać w głowie punkt wyobrażenia takiej codzienności. Oczywiście wyszedł przekłamany, ale i tak go uwielbiam. Nie dane mi było tego smaku codzienności poznać w takim stopni. Mam za to przyjaciół z trójką dzieci. Kiedyś zmęczeni rzucili hasłem, że "jak oni tęsknią za wakacjami w ciszy, sami, bez dzieci" - przy mnie... A, bo ja kocham dzieci. Mówię: dobra, szykujcie samochód (a wana mieli takiego sporego), ja mam taki domek na mazurach, tam dobrze dają zjeść, ośrodek spokojny w lesie sosnowym z własnym pomostem na jezioro - zabieram Wam dzieci, na wakacje. I wyjeżdżaliśmy co rok. Podarowałam im spokojne tygodnie wytchnienia sobie 4 osobową gromadkę na głowę, a mój syn do dziś (choć lat minęło sporo, i wakacji różnych też) te wspomina NAJbardziej :)
OdpowiedzUsuńA ja za nim, i dziś to wspomnienie szumu dookoła głowy i czekania na późny wieczór jak zasną by na tarasiku w leśnym otoczeniu wczytać się w więcej niż dwa zdania książki :)
Oczywiście jest przekłamany obrazek, ale potrzebowałam go by wczuć się w klimat, by DOCENIĆ
Ba, może nawet milimetrami chwili tak zdrowo pozazdrościć, bo to ja chciałam mieć dużo dzieci, psa i kury jeszcze :))))))))
Serdeczności Julitko
Moj maz kury chcialby miec!!!:):):) Ale nie bedzie mial haha. Pies tak, rybki - to juz kompromisem nazywam haha. Marys ale Ty niezwykla ciocia jestes!!! Te wakacje wasze musialy byc cudowne !!!!
UsuńJa to wiesz zaoszczedzilam wam szczegolow, pomyslam, ze nikt nie uwierzy i tak.. :):):):) Tego czasami nie mozna opisac, trzeba tutaj byc, zeby sie przekonac na wlasne oczy:):) Ja czasami placze z bezsilnosci a czasami siadam i sie smieje. Glosno, ze wszystkiego. BO tylko ten smiech mi pozostaje:):):)
Ale kocham te zycie nad zycie ! Uparcie i wcale nie skrycie:):):) To moja najwieksza wartosc i szczescie, ten wypelniony obowiazkami i dziecmi dom. Moja sila i moje skrzydla.
odpisz mi na maila plis, bo czas :D
UsuńAle one są słodkie, wszystko wynagradzają ;)
OdpowiedzUsuńWszystko:)
Usuńna słodko dzisiaj wszystkim się pisze:) to dobrze. Rozumiem Cię dokładnie,u mnie Szalona Czwórka i pies - to nie lada wyzwanie... ale nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej. Nie umiem . Czasami dzień wygląda jakby ktoś na pilocie wcisnął FF>>, Mój dom, a właściwie mieszkanie jest zwyczajnie przytulne i ciepłe, pełne śmiechu dzieciaków, niebezpiecznych dinozaurów uwielbianych przez Najmłodszego, piratów i mnóstwa rysunków zrobionych przez Młodszą i Najstarszą. Czasami przebiegnie Rudy – jamnik znajda – wlekąc za sobą cały inwentarz w postaci kocyka, szmatek i innych sznureczków. Gdzieś pomiędzy makaronem, wirowaniem pralki, eksperymentami wodno-kanalizacyjnymi Najmłodszego, kawą parzoną co rano w czajniczku – jesteśmy my – szczęśliwi rodzice i zapach szarlotki.
OdpowiedzUsuńNO i jak tu nie byc szczesliwym w takim domu? Mimo ze te FF wcisniete! Swietnie to zobrazowalas !! Uwielbiam domy z duza iloscia dzieci:) I ten jamnik ze sznurkami haha.
Usuńja przy dwojce czasami nie wyrabiam i mam ochote rzucic wszystko i wyjsc odetchnac, pobyc sama. A jak wychodze to od razu mysle sie klebia, co ona tam robia, czy nie placza czy nie tesknia.... Wczoraj zostaly we dwie po raz pierwszy same z Mary nauczecielka angielskiego przez poltorej godziny, a ja byla u kosmetyczki i ciagle na telefon patrzylam czy nie zadzwoni Mary i nie powie przychodz bo placza, a One nic, nie plakalay, uczyly sie mowic po angielsku, bawily sie. Odetchnelam z ulga.i Wracalam do nich taka szczesliwa ze zaraz je zobacze.
OdpowiedzUsuńTak mnie meczy Julitka to pytanie: kto te wszystkie slodycze zjada u Was? bo u nas to poza moim mezem, ja oczywiscie hahha. Bo Ty chyba nie, gdyz nic nie tracisz ze swietnosci swojej figury :-)
Ja zjadam wszystko! Szczegolnie ciasta !!! Zjadam praktycznie sama je :)
UsuńDzieci zmieniają wszystko i sprawiają, że świat staje się najpiękniejszym i najgorszym. Potrafią dać popalić i nie znam kobiety, która nigdy nie miała dosyć swoich dzieci. Sama ich nie mam, więc pewnie mogę się tutaj mądrzyć, ale wiem co mówią moje koleżanki - czasami mają chęć uciec z domu i już nigdy nie wrócić, ale wystarczy jeden uśmiech... Zazdroszczę tego wspaniałego, głośnego domu, który nigdy nie zasypia!
OdpowiedzUsuńP.S. Ja chcę takie karmelki!!!!
Napisalam na gorze przepis:)
UsuńKiedys napisalam w ktorym z postow, ze czasami ma sie ochote uciec na koniec swiata chociaz ale i to wydaje sie za blisko:):):)
Dla mnie, ten moj dom to spelnienie marzen:)
Na początku napisze jakie masz piękne te dzieci!! Blondyneczka, piękna Adusia! Młody przystojniak Wiktorek i dorastające piękne damy Zuzia i Maja. Pamiętam już imiona!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego domu prawdziwego. Bo gdzie dzieci to dom prawdziwy! Kiedyś marzyłam o dzieciach w dużej ilości ale chyba za późno się za to zabrałam :)
I podziwiam Cię. Ogromnie! Że ten dom trzymasz tak pięknie, że dzieci takie radosne, Ty szczęśliwa i pies jeszcze nawet nie marudzi:) Ciasteczka pieczesz, cukierki robisz co ślinka cieknie jak pomyślę o karmelkach! Mimo że czasem krzykniesz AAAA!!! to i tak sposób w jaki piszesz o tym wszystkim mówi że to Twoje powołanie!
Jak mi sie milo zrobilo, ze pamietasz juz imiona!!! jak sie zastanawiam nad tym niesamowite jest to dla mnie!!!!
UsuńNO lubie byc mama to fakt, lubie zajmowac sie domem i wszystkim co sie z tym domem laczy. I tak naprawde to z ta ta sila, ta cierpliwosc ! Bo czuje sie na swoim miejscu! A ze czasami juz nie moge? To naturalne i daje sobie do tego prawo do wygadania sie na ten temat ! Byloby nieciekawie, jakbym udawala przed soba ze tylko rozowo jest ! W idelanym swiecie moze tak ale idealny swiat nie istnieje:)
Julitko, ja tak z perspektywy lat patrzę ... zobaczysz jak kiedyś będzie Ci brak tego rozgardiaszu i zamieszania ... ten czas tak szybko mija, a potem pozamykają się w pokojach, każda swoje sprawy, koledzy, znajomi ...ale każdy czas ma swoje cudowności i trzeba się cieszyć sobą ile sił :))
OdpowiedzUsuńJuż widzę jak tam u Was wesoło i gwarnie :)
Te cukiereczki kusza słodyczą swą !!!
Tobie Kochana wiele cierpliwości życzę i udanego dnia :**
Ja czasami sie zatanawiam skad ja mam tyle cierpliwosci ?? Bo mam jej duzo. Z kazdym dzieckiem przychodzilo jej coraz wiecej i wiecej:)
UsuńWiesz, ja mam swiadomosc, ze tak naprawde to tylko chwila! Nie ma dnia, zebym nie myslala o tym, ze za chwile bede z sentymentem wspomnac nocne wstawanie, te zamieszanie poranne i calodniowe;) I bede tesknic!!
jak ja to dobrze znam jako mama czwóreczki dzieci, ale jako jedynaczka nigdy,prze nigdy bym im tej samotności nie zafundowała, chyba,że boski plan byłby odmienny od mojego.
OdpowiedzUsuńNa szczescie nie byl:) Cudne te dziewczynki Twoje i maja siebie. Ja zawsze mowie dziewczynom, ze teraz moze sie szarpia za wlosy i ciagle koca ale kiedys beda najlepszymi przyjaciolkami. I kiedys przyznaja mi racje:):)
UsuńUwielbiam takie obrazki Twojej codzienności... Piękne zdjęcia w połączeniu ze wzruszającymi słowami, a te karmelki to już wzruszyły mnie do granic... Cudna Ty:***
OdpowiedzUsuńhaha no dziekuje:) Napisalam przepis na gorze na karmelki, jakbys chciala kiedys wyprobowac:)
UsuńCzasem tak bywa, ale masz rację, wystarczy chwila...
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudownie się ogląda, a te karmelki - 15 minut, mówisz?
Cieszę się, że przypadkiem tu trafiłam:)
pozdrawiam
dlanich.blogspot.com
Ja tez sie ciesze, ze tu trafilas. Ja juz zajrzalam do Ciebie wczesniej, tak na szybko i bardzo mi sie podobalo:) Tez bede zagladac:)
UsuńTak, 15 minut! Przepis dopisalam na gorze, pod zdjeciami:)
Świetnie wiem o czym piszesz :-) chociaz ja mam to szczęście raz jeden, ale czasami daje za kilkoro dzieci. Jem na stojąco, do toalety chodzimy razem, bo jak nie to płacze i wali w drzwi, część czynności domowych załatwiam z Marcyśką na ręku a to już ponad 10 kg wagi, więc ręka mi drętwieje i czasem kiedy juz mi nogi w tyłek włażą i w głowie mam pustkę a ona "Mamo oć tam" to mam ochote uciec jak najdalej, ale teraz kiedy siedzę w pracy i usłysze gdzieś dziecinny głosik to aż mnie skręca tak chcę do niej, do domu.
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, masz cudne dzieciaki i jesteś rewelacyjna mamą :-)!
p.s. a jak te karmelki robisz?
Uściski!
Dziekuje bardzo:) Dodalam przepis pod zdjeciami:) Zerknij, jesli masz ochote wyprobowac:) Ja jak jestem np. na zakupach, bez dzieci to jak slysze placz dziecka, to od razu w panike wpadam, ze to moje za mna przyjechaly hahahaah. Ja nie pracowalam majac dzieci, wiec nie wiem jak to jest tesknic za nimi, kiedy sie wychodzi do pracy:)
UsuńJulittko Ty wiesz, że ja Cię kocham mocno?!?!
OdpowiedzUsuńPierwsze słowa tego posta pękłam... Bo ja na granicy obłędu już od kilku dni jestem i dzieci dzieci... Czuję, że zwariuję! Ale nie będę tutaj, zaraz napiszę do Ciebie maila:)
haha no ja Cie tez:) A ten konkurs dzisiejszy jest boski:):)
UsuńO... piszesz o mnie? Właśnie tak zyję. tylko słowo mąż gdzieś w dal...odeszło.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno wspaniała kobieto!
Dziekuje bardzo i jednoczesnie mi przykro:/ Tez Ciebie sciskam:)
UsuńRozumiem Cię doskonale choć nie mam zwierza żadnego i o dwie sztuki mniej dzieciarni. Ale czasem wydaje się, że ta moja dwójka potrafi się rozmnożyć i nabałaganić i hałasować za co najmniej 4. Ale właśnie jak głęboki oddech wezmę, zdystansuję się do bałaganu czy zimnego już obiadu, którego Tymo nie chce zjeść... no bo czy to tak naprawdę jest aż tak ważne? Bzdety straszne.
OdpowiedzUsuńNa karmelki ochotę mi narobiłaś, do tego handmade mmmm:)
Napisalam przepis pod zdjeciami jakbys chciala wyprobowac:)
UsuńJulitko, jak widać z powyższych wpisów to osamotniona w "niedoli" nie jesteś ;). Dzieci potrafią doprowadzić do furii i w tej samej sekundzie rozczulić do łez. Ma się czasami ochotę wyjść i nie wracać, ale tuż za drzwiami robi się zwrot.... bo jak bez nich żyć? Może codzienność czasami przytłacza, wyciska z nas siódme poty i żąda więcej i więcej, ale wystarczy chwila, jeden buziak wysłany, te rączki oplatające się na szyi i słowa: kocham cię jak czekoladki. Największy komplement jaki można usłyszeć ;). Jak by to smutno było tylko na dwie ręce robić te ciasteczka, jak by to dziwnie było, gdyby budziła nas tylko cisza, budzik i wzmożony szum na ulicach. Nie wyobrażam sobie świąt, bez tego podekscytowanego tupania czterech nóżek z góry na dół, by tylko przyłapać Mikołaja z prezentami. I nawet fakt, że odkurzałam już dziś dwa razy a podłogę chyba myje na okrągło, że odruchowo zaciągając zasłony wieczorem biorę płyn do mycia szyb, bo cale drzwi w całuskach ;), to nawet gdy w myślach marzy mi się ucieczka to jednak jestem szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i pozdrawiam serdecznie :)
I to najwazniejsze jest ! Czuc to szczescie. Jak mamy tego swiadomosc, jak jestesmy tu gdzie chcemy byc, codziennosc, nawet najciezsza, nam nie starszna! Kiedys, chyba ze dwa razy:):):), bylismy w domu tylko z najmlodsza Adka... bylo cicho... jakos tak dziwnie, zdecydownie za cicho jak dla nas. My musimy miec ten halas, te rozmowy za glosne, te zabawki pod nogami... To jest nasz ideal.
UsuńRowniez sciskam Ciebie mocno:)
Cholera, to ktoś ma jeszcze gorzej ode mnie???? Piszę w czasie maksymalnego przemęczenia i wydaje mi się, że osiągnęłam mistrzostwo w wypełnianiu obowiązków i zupełnym pomijaniu odpoczynku. Jednak tak naprawdę nie wyobrażam sobie mniej intensywnego życia. Przynajmniej mam o czym marzyć :)
OdpowiedzUsuńKarmelki robicie z mleka skondensowanego?
Nie! Ze smietany kremowki! Z tym odpoczynkiem to swieta racja! Marze o takim dniu, w ktorym moge wstac o ktorej chce i spokojnie zejsc, wypic kawe. Chociaz tyle. Jeden malutki poranek spokojny poprzedzony dlugim, nieprzerywanym snem:)
UsuńMarzenie ściętej głowy?!
UsuńMój mąż zawsze planuje, że zabierze dzieci do babci, kiedy wracam rano z nocnego dyżuru "bo przy nich przecież się nie wyśpisz", ale zanim się zbiorą, wykrzyczą, wypłaczą, wykłócą o coś tam najważniejszego na świecie, moje zmęczenie z senności przechodzi w energetyczną złość i zmrużyć oka nie mogę. A ta kawa w anemicznym tempie podnoszona do ust po całej przespanej nocy to zupełnie jak "dawno, dawno temu, za siedmioma górami..." ;)
Podzielisz się przepisem? Moje dzieci (lat trzy i pół oraz dwa) mogłyby całymi dniami piec babeczki, a mnie to już bokami wychodzi.
Ps. Życzę Wam trochę czasu - każdy dla siebie :)
U mnie tez ciagle slysze od synka mamo oc robimy ciasto razem :):):). Mnie to rozklada doslownie na lopatki. Ale musi ci byc ciezko na nocne zmiany a dzieciaki wczesnie na nogach... Nawet sobie nie wyobrazam !!!
UsuńPrzepisa napisalam w poscie, pod zdjeciami!!!:)
bielmo mi oczy przesłoniło ;)
Usuńa ja z jednym dzieckiem narzekam na brak czasu i zeby choć na chwile do mysiej dziury uciec;-))))
OdpowiedzUsuńNo bo ponarzekac czasami trzeba i uciec tez czasami trzeba:) Chociazby do lazienki. Chociaz nie... tam od razu znajda;):):)
UsuńNo tak przy takiej gromadce czasem ciężko zapanować nad wszystkim, a raczej bardzo trudno... ja mam jedną pociechę i nie kiedy myślę że na maxa już wyczerpała jakiekolwiek pokłady mojej energii :)
OdpowiedzUsuńZ kazdym dzieckiem tych pokladow wiecej i cierpliwosc jaka taka wieksza i spokoju duzo:):)
UsuńJeju, no to mnie pocieszyłaś, że jest ktoś, kto ma gorzej, hihihi;-PBo ja dokładnie przechodzę to samo, tylko, że sztuk mam 1;-PI odczucia wszystkie te same...Jakbyś z głowy mej wyjęła. Podziwiam Cię, że dajesz radę walczyć codziennie...Ja czasem nie daję rady;-(
OdpowiedzUsuńJa tez czasami nie daje rady... Nie ma lekko, no ale jak sie powiedzialo A...;)
Usuńw pierwszej czesci z Toba bylam, tak to doslownie opisalas! i w drugiej tez....i podziwiam Cie bardzo! i jak wspomnial ktos z komentujacych ,pozniej tego zbraknie....nas bylo czworo, teraz Mama nie znosi chodzic i odkurzac pustych sypialni....
OdpowiedzUsuńDziekuje:) Ja mam wlasnie swiadomosc tego czasu uplywajacego tak bezlitosnie szybko! Moje dziewczyny maja po 8 i 10 lat i juz lubia zamknac sie w pokoju z ksiazka , ze sluchawkami na uszach, zaczynaja mniec swoje zycie z mama obok a nie w centrum... A przed chwila nosilam je na rekach.
UsuńJullitko zdjęcia piękne,ale Twoje dzieci,ta Wasza codziennosć najpiękniejsza!
OdpowiedzUsuńjezuniu Kochana Ty nawet nie wiesz jak ja Cię podziwiam jak chwalę się Tobie tym co blogów nie czytając,mówiąc a takie moje dwie Amerykanki to tak o życiu pięknie piszą,że aż wstyd byś tak narzekała,bo One,,,,i tu przytaczam to co z postów zapamiętałam:)
słów mi brak Kobieto! że TY ze wszystkim tak doskonale sobie radzisz,kocyki,ciasta,te cukierki no szok szok!!!po tysiąkroć!!!
i czwórka dzieci!ja z jednym sobie poradzic nie potrafię...
ale odkąd ja na Wasze blogi trafiłam,jeszcze bardziej życie Kocham,i taka spokojniejsza jakaś jestem...i nawet dla męża na codzień milsza...
dziękuje Ci...
A ja dziekuje Tobie:) Wiesz, ze ja dla swojego meza tez jestem milsza odkad zaczelam pisac...hahaha? Jakos taka sie fajniejsza zrobilam:)
UsuńKocham ta codzinnosc nasza starsznie! Czasami naparwde nie wiem jak sie nazywam, z przerazeniem patrze, ze juz druga a ja tylko podaje te kubeczki i miseczki i wycieram lezki albo ja ignoruje bo i tak nic nie pomaga, przeciez naprawde mozna zwariowac bo gdzie inne obowiazki, obiad, poczta, zakupy, lekarze, szczepionki no i potem juz wieczor ja padnieta i te cialka wykapane, pachnace zaraz pojda spac a ja juz tesknie i naprzytulac sie nie moge. I jeszcze jeden calusek i jeszcze jeden. NO kocham nad zycie. Takie zycie.
To są właśnie uroki bycia matką. Zmęczenie i złość odchodzi po jednej chwili , gdy dziecko usmiechnie się lub powie coś zabawnego.
OdpowiedzUsuńTak:) Dziekuje za odwiedziny:)
Usuń:D się uśmiałam! U mnie to samo, ale od południa, no i dzieci mniej ;) Z psem identycznie! Masakra jednym słowem :D A weekendy to dopiero sajgon :)))
OdpowiedzUsuńhaha boski ten wasz piesek:)
UsuńCudne te Twoje dzieciaczki...i świętą prawdą jest,ze wystarczy jeden uśmiech...chwila radosnego gaworzenia...a całe zmęczenie gdzieś znika :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziekuje:) Rowniez pozdrawiam:)
UsuńOh jak ja ciebie doskonale rozumiem;-)) Fakt czwórka dzieci to nie lada wyzwanie, mam to na co dzien, ale najszczęśliwsza jestem gdy wszystkie sa ze mną w domu... Buziaki Aneta
OdpowiedzUsuńa ja właśnie siedzę przy przywołujacym swiateczne skojarzenia barszczyku czerwonym i mysle, ze 3 tygodniowy countdown mozna juz spokojnie rozpoczac ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=VKRhPyj3ZWQ
O rany aż się wzruszyłam czytając tekst o Adce w wannie... Ja przy Nikoli nie raz wariuje i mam ochotę rzucić wszystko i wyjść ale masz rację wystarczy chwilka spokoju i można dalej zająć się codziennością. Podziwiam takie matki jak Ty... nigdy nie pojmę jak wy macie czas na wszystko?? Naucz mnie tego :)
OdpowiedzUsuńTaka liczna rodzinka to wyzwanie. Zmęczenie jest zjawiskiem naturalnym. Dom też trzeba ogarnąć, bo inaczej od razu pojawia się chaos. Ale jeśli człowiek spełnia się w swojej roli, to najważniejsze... :)
OdpowiedzUsuń