Decyzja. Bardzo prosta. Przylot. Dom. Dziecko jedne, drugie, kolejne.
Rozterki, zostawiane gdzieś, miedzy półkami z płatkami śniadaniowymi i mąką.
Obawy zagłuszane bolącymi brzuszkami, treningami piłki nożnej, wycieczkami do zoo, kupowaniem świeczek na kolejne torty.
Wątpliwości ulatujące w trakcie mycia okien, w cieplejszy listopadowy dzień. Ciekawe czy święta będą ze śniegiem w tym roku?
Co by było gdyby, mieszające się z promocją do kolejnej klasy i wyparzaniem słoików na dżemy. Mamo jestem głodna, co na kolację?
Pytania trudne, rzucane mimochodem, w kolejce po mrożoną kawę. Bez odpowiedzi.
Bo- tak, z podwójnym mlekiem, bez cukru. Aaa.. i może jeszcze ciastko dla córki.
Tęsknoty małe - a pamiętasz kolor tych letnich poranków? Nie? Ja pamiętam.
I duże - Ludzie kochani. Bliscy nam tak bardzo.
Bo- tak, z podwójnym mlekiem, bez cukru. Aaa.. i może jeszcze ciastko dla córki.
Tęsknoty małe - a pamiętasz kolor tych letnich poranków? Nie? Ja pamiętam.
I duże - Ludzie kochani. Bliscy nam tak bardzo.
Wewnętrzne burze w ciszy uśpionego domu.
Małe smutki przeplatane wielkimi radościami.
Wielkie smutki oddalane małymi, uśmiechniętymi buźkami.
I niezatrzymywana myśl, czy rzeczywiście trawa tu jest bardziej zielona?
EMIGRACJA.
W tym roku, obchodziliśmy dziesiątą rocznicę przylotu do Ameryki. Z dwiema walizkami ciuchów, zdjęciem mamy, szkatułką od dziadka i książką. I psem rasy beagle;)
Bez oglądania się za siebie. Bez sentymentów (większych).
Był szampan. Naprawdę drogi :)
Za te dziesięć danych nam, pięknych lat. I za kolejne.
Za nas.
Za ten Dom, który wybraliśmy stworzyć tutaj.
I za wnioski.
Emigracja i zaczyna i kończy się w nas samych.
A Dom jest tam, gdzie jesteśmy MY.
To prawda , Dom jest tam gdzie jest rodzina .
OdpowiedzUsuńJa z moim mężem też bylismy w Stanach , tylko 6 lat. Tam urodziła się nasza pierwsza córka i chyba to spowodowalo , że wróciliśmy do Polski . Nie żalujemy , wzbogacilismy sie o kolejne trzy córy, mieszkamy w Krakowie i ogólnie jest super !Pozdrawiamy was gorąco !
Renata !
Ja również pozdrawiam gorąco :)
UsuńWitaj! Ja zrobilam odwrotnie....spakowalam 8 lat w Stanach do dwoch walizek i wrocilam do Europy....:) Pozdrawiam Cie !
OdpowiedzUsuńWciąż zdarza mi się mieć takie myśli... żeby do Europy!
UsuńPozdrawiam również :)
Piekny blog i piekna historia! Pozdrawiam serdecznie z emigracji na wloskiej ziemi...
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Trochę późno zauważyłam ten komentarz :)
UsuńPozdrawiam również
Piękne! Zostanę na dłużej...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Zapraszam jak najczęściej :)
UsuńWitaj Kochana,
OdpowiedzUsuńTrafilam przypadkowo, ale zagoszcze na stale!! Jak prawdziwie piszesz, I absolutely love it!
Cudownie zapisujesz Wasz pamietnik... czytajac, mysle "czy ja czytam o sobie"?
Piekny blog,piekne dzieci, piekna rodzina!!!
Jak znajdziesz moment, to prosze odwiedz mnie w moim Londyskim domu with Love, ktory
stworzylam tu przez i dzieki Mezowi :))))
Pozdrowienia i serdecznosci
Ania
Dziękuję bardzo Kochana :) :)
UsuńZajrzę oczywiście, ze zajrzę do domu with Love jak mogłabym nie :)
Witaj,
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy tutaj trafilam- piekne miejsce, slowa, przemyslenia..Moja historia podobna, emigracja- najpierw 9 lat na Sri Lance, teraz pierwsze dwa tygodnie w Ameryce..i poczatek nowego zycia, ktory niestety jest bardzo trudny. POzdrawiam serdecznie!
Dziękuję Ci bardzo i zapraszam w moje progi jak najczęściej :) Tak początki zawsze są trudne... dużo siły Ci życzę :)
UsuńO matko. Czasem jest ciężko i człowiek zagłusza swoje smutki w różny sposób. Najgorzej patrzeć jak dzieci są smutne. Najtrudniej jest wreszcie przestać siedzieć na tych cholernych walizkach i powiedzieć sobie-tak, to jest nasz dom. Idę sobie poryczeć....
OdpowiedzUsuńPrzesyłam uściski :)
OdpowiedzUsuńakurat, jak moje wszystkie śpią łapie mnie bezsenność i.. znajduję Ciebie. jak dobrze.
OdpowiedzUsuńrównież się cieszę :) dziękuję:)
UsuńTrafiłam tutaj przypadkiem. Nieprzypadkowo zaglądać będę częściej :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak tutaj fajnie... piszesz tak swojsko, tak... spokojnie. Każdy z nas może chyba odnaleźć tutaj kawałek siebie, swojej historii. U mnie w tym roku minie 28 lat od "wywozu" z Polski na "wakacje" do Grecji... Rodzice powiedzieli mi, że "nie wracamy" w uwczesnej Jugosławi, brat dowiedział się na Węgrzech. Świat mi się zawalił i musiałam szybko dorosnąć. Jako 16-o latkę rzucono mnie na głęboką wodę emigracji. Jako jedyny członek naszej rodziny z jakimiś podstawami angielskiego, byłam tłumaczem bo nie miałam wyjścia.
OdpowiedzUsuńPo 7 miesiącach, do Kanady dotarłam już starsza o drastyczne doświadczenia i przejścia których nikomu nie życzę. Tutaj świat był już inny, może lepszy... ale tak jak i u Ciebie melancholia pozostała mimo, że Polska jest juz niestety obca - czuję się tam zagubiona i "nie u siebie", to tutaj w Kanadzie jest mój dom. Pozdrawiam Cię serdecznie... będę zaglądać, tak miło u Ciebie. :)
Joanna