Nie, nie pracuję. Poza domem.
Wychowuję dzieci.
Zawsze tego chciałam... być w domu z dziećmi... ...naprawdę....... i...
I potem stojąc przed drzwiami, z ziemniakami i kubkiem niekapkiem w eko torbie, zamiast klucza, wyjmuję telefon.
I potem nie wiem, który to ten właściwy.
No widzisz kochanie, mamusia się zamyśliła...
Bo czy ja jestem niedzisiejsza? Że ja tak w domu? Że dzieci tak dużo?
Że nie uważam, żebym coś traciła ?
Że niczego mi nie żal?
Że będąc z dziećmi, za niczym ważnym nie tęsknię? A wiem, ze nie będąc z dziećmi tęskniłabym za wszystkim co ważne.
Że to tak z wyboru ??
Tak. Lubię być w domu.
Jestem sobą i na swoim miejscu.
I mam dużo szczęścia, że mogę na tym miejscu być.
Robić to co chcę robić.
Opatrywać każde rozbite kolano. Chociaż tyle razy ci mówiłam.
Zauważać każdy pierwszy ząbek. Każdą smutną minę.
Być przy wszystkich pierwszych krokach.
Przy każdej, rozpalonej gorączką, główce. Przy każdym wyborze. Przy każdym wiązaniu sznurowadeł.
Przy odrabianiu lekcji. I sprzątaniu biurka.
Tak. Lubię być w domu. I czekać.
Na Adriankę, żeby już wstała, bo na zakupy trzeba jechać.
Na bez, który zakwitnie wiosną i zetnę go do wazonu.
Na rozgrzany piekarnik.
Na to, żeby Wiktor przestał płakać.
Na słońce, gdy pada deszcz.
Na koniec prania.
Na Zuzię i Maję wracające ze szkoły.
Na męża wracającego z pracy.
I rozlewać im do talerzy rosół, który gotowałam na bardzo wolnym ogniu. Zjeść wspólnie.
A czasami zamówić chińskie.
Bo nic na siłę.
I zapytać jak im minął dzień. I opowiedzieć jak minął mi.
I doceniać. Nawet najbardziej deszczowe dni. Doceniać.
Tak. Lubię być w domu. I z dumą o tym opowiadać.
Nie przyciszać głosu.
O naszych domowych chwilach. Ze szczęściem nie przeciekającym między palcami.
Wyciągam rękę i mam.
I czuję.
O chwilach które są moim fundamentem i odwagą. Do kroku naprzód we własnym kierunku. Wtedy, gdy obok dzieci spokojnie zasną. I gdy nie maja złych snów.
O tym, że czasami mam ochotę mocno się uszczypnąć.
O Domu i Rodzinie. Moim sukcesie.
Tak. Właśnie to lubię.
No mówię Wam.
Kocyki Adki i Wiktora, które uszyłam dawno temu.
Ten w dinozaury, jest pierwszym kocem, który uszyłam w ogóle;)
Dziękuję Wam ogromnie za wszystkie komentarze i za odwiedziny.
Czym chata bogata...;)
Rozumiem Ciebie, ale z perspektywy kogoś, kto zna dwa światy. Nie wiem, czy potrafiłabym skupić się na jednym, bo po głowie zawsze kołatałaby mi się myśl, że tak naprawdę nie dokonałam wyboru, bo wybór to selekcja między kilkoma opcjami. A żeby dobrze wybrać, trzeba spróbować każdej. No, prawie każdej, bo życie często nie oferuje nam na tacy tak wielu perspektyw.
OdpowiedzUsuńTak, wcale się nie dziwię, że wybrałaś rodzinę, jeśli masz przy tym poczucie bezpieczeństwa.
Dziękuję Lucy. No mam poczucie bezpieczeństwa i strasznie jest ono dla mnie ważne. Już to gdzieś pisałam, że ja nie chce nigdy zabrzmieć jakbym wiedziała lepiej.. Bo ja wiem co jest lepsze dla mnie (chociaż tez nie zawsze:):) i koniec. Szanuję wybory innych, nie oceniam...
UsuńJa pracowałam nie mając jeszcze dzieci, później już nie i pracując wiedziałam już, jakiego życia bym chciała dla siebie. I fajnie, że trafiłam na człowieka w życiu, który jest w tym ze mną i uszanowałby każda moją decyzje...i który nigdy mi niczego nie narzucił;)
Ostatnio kuzyn powiedział do swojej żony, która nie może znaleźć sensownej pracy: "Ja mogę być murzynem, ale Ty masz się szanować". Może nie brzmi to szarmancko, ale taki właśnie miało przekaz.
UsuńFantastycznie jest wiedzieć, że każdy dzień jest bezpieczny u boku kogoś, kto akceptuje nas w pełni.
Pozdrawiam serdecznie
I właśnie na tym polega nasze życie że każdy czuje się szczęśliwy w inny sposób, jedni muszą ganiać biegać i mieć full pracy, inni uwielbiają zacisze domowe i tam się spełniają. Czwórka dzieciaczków to już jest wyzwanie :-) Ja jestem tak pośrodku praca dobrze ale taka żeby nie codziennie i nie po 8 godzin..bo dom też ważny i dzieci i ten czas żeby coś uszyć na przykład kocyk czy podusię... Ściskam i pozdrawiam Julita, Asia (myhomeandheart)
OdpowiedzUsuńCzwórka to zdecydowanie jest wyzwanie;) Czasami są dni, że większe, czasami są dni, że mniejsze... Nie nudzę się to jest fakt:)
UsuńDziękuję za komentarz:)
troszkę zazdroszczę, że masz taką szansę i możliwość, ja chciałabym chociażby mniej pracować, żeby dla moich dwóch szczęść miej więcej czasu
OdpowiedzUsuńTo ja trzymam kciuki, żebyś znalazła swój złoty środek:) Dziękuję za odwiedziny:)
UsuńTo naprawde wielkie szczescie moc w tym domu byc, bo pierwszy usmiech, pierwszy kroczek, pierwsze slowo...i bardzo dobrze, ze jestes z tej swojej 'pelnoetatowej pracy' dumna, bo wychowywanie 4 dzieci i prowadzenie domu, a do tego znajdywanie jeszcze chwili na szycie, to jest cos! Masz pasje, piekne zycie i szczesliwa jestes, a w zyciu przeciez o to chodzi.
OdpowiedzUsuńJa pracuje, od tygodnia i ciezko mi :( chociaz dziecie moje kochane z moja siostra w najlepszych rekach to i tak lezka sie kreci w oku codziennie rano, jak macham mu papa, a on taki smutny :( a kredyt duzy, sam sie nie splaci, niestety. Ale za to ten czas po 15.00 jak juz jestem w domu to taki intensywny, spedzony tylko z nim i w nocy tez go tule w naszym lozku, bo gdzies mam te komentarze, ze to niewychowawcze ;)
:):):) My zasypiamy we dwójkę ale już się budzimy we czwórkę:):) także co rano boli mnie to noga, to ręka, to plecy i marze, żeby się w końcu wyspać:)
UsuńPowodzenia w nowej pracy:) Wyobrażam sobie, jak Ci ciężko się rozstawać z synkiem ale ze słyszenia wiem;););) że za chwile już się poukłada,synuś też się przyzwyczai, że mama wychodzi a on z ciocia, wpadniesz w nowy rytm i będzie łatwiej:)
Moje dzieci robią zapisy jak mąż jest na wyjeździe kto ma do mnie przydreptać w nocy i się przytulić, gorzej jak mąż jest na miejscu a dwójka przyjdzie w ciągu nocy też rano budzimy się wygięci...Ale i tak uwielbiam te małe rączki przytulające się :-))
UsuńLubię tu być u Ciebie.... zawsze jest ciepło i miło i chce sie zostac na dłużej.. Też jestem w domu z dziećmi, czy chciałam tego? Tak, zawsze marzyłam o dużej rodzinie i domu, gdzie mama czeka ... i choć tutaj jest to dość karkołomne zadanie utrzymać dom i rodzinę z jednej pensji to niczego nie żałujemy.. mamy to co najważniejsze;-)))
OdpowiedzUsuńp.s. Kiedyś pisałam do ciebie maila, nie wiem czy dotarł;-))?
Ten przed świętami jeszcze:)? Jak się wstydzę teraz, że ja nawet słówka nie odpisałam..a właśnie mi uzmysłowiłaś, ze to już luty . Wciąż o tym myślę ale nie mam czasu,żeby się tym zając konkretnie! Ale teraz się zmobilizuje już:):)
UsuńDziękuję:)
Oh Julitko, owszem jesteś niedzisiejsza, a jakże - i to w Tobie jest piękne. i dlatego jestem w stanie powiedzieć, że uwielbiam Cię, choć nigdy z Tobą nie zamieniłam słowa poza blogiem, choć ręki Twojej nigdy nie uścisnęłam, ani nie ucałowałam policzka. jak dobrze, że taka jesteś. wiesz - ja mam często podobne myśli, czy coś jest ze mną nie tak? wprawdzie pracuję, i to mam pracę dość absorbującą, a dzieci mam "zaledwie" dwójkę, ale mimo wszystko wydaje mi się, że wiele mnie z Tobą łączy. nawet to Twoje życie na emigracji, brzmi dla mnie tak blisko...bo wyobraź sobie, że ja jako jedyna z grona wspaniałych przyjaciół wyjechałam po studiach ze stolicy, wróciłam w rodzinne strony, na prowincję. po co - pytali wszyscy, jak Ty dasz sobie radę, bez teatrów, muzeów, wystaw fotografii, wernisaży. a ja zrobiłam to po to, by nie tracić codziennie 3 godzin na dojazdy do pracy, by nie stawać do walki o najpiękniejszy dom i samochód, by móc tak jak teraz około 14 wrócić do domu i jeszcze na spacer wyjść z córeczką, sama jej poczytać, by być blisko mamy (także i mężowej). teraz oglądam swoich kolegów w panoramie, pytaniu na śniadanie itp... cieszę się ich sukcesem ale w ogóle mi nie żal, wiem ze dzięki temu nie muszę dzieci oglądać jedynie w weekendy, sama uczę je czytać, mogę z przedszkola odebrać i tam zaprowadzić. nic mi nie ucieka. mamy kiedy się ponudzić, czytamy bardzo długo wieczorami w łóżku, tak bardzo to lubię... tylko jednego mi żal. nie wiem dlaczego, ale niedzisziejszych ludzi dzisiaj jak na lekarstwo. cierpię na deficyt przyjaźni. w pracy nie mam nikogo bliskiego bo... bo wolę się wtulić nocą w małe ramionko niż wyjeżdżać na kilkudniowe szkolenia, wolę czuć oddech dziecka na twarzy, niż odór alkoholu spoconego kolegi na integracyjnym przyjęciu, bo za długo karmię piersią i to ciemnogród w ogóle, nie stosuję metod super niani karnych jeżyków i nie potrafię przyklaskiwać matkom, które tak robią, bo nie mam prawa jazdy i nie zamierzam go zrobić i jak ja tak mogę z "elementem" w autobusach się tłoczyć...mogę jednak zawsze zadzwonić do mojej jedynej przyjaciółki, albo poczytać Ciebie. co daje mi odkąd Ciebie odkryłam, niezmiernie dużo radości. jak zwykle szczere i gorące ucałowania dla Ciebie Julitko. wspaniale, że jesteś. kasia*kasia
OdpowiedzUsuńPrawie jakbym o sobie czytała :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
UsuńKasiu...Tyle słów. I ja zauważyłam, że na nie czekam... Znasz mnie lepiej niż ja znam Ciebie, czytałaś mnie więcej niż ja Ciebie i dlatego z taka radością czytam jak żyjesz, co lubisz i co wybierasz i bardzo, bardzo mnie wciągasz do swojego świata... uwielbiam.. i dziękuje.. I za te słowa dla mnie również...
UsuńJa, jestem tego pewna, gdybyśmy zostali w Polsce, tez wrócilibyśmy na naszą prowincję...Bo już były takie plany... więc trochę Tobie pozazdrościłam tej prowincji ,wyobrażając sobie Twoje życie...Prowincja jak to dumnie brzmi:):):):)!!!
a ja zazdroszczę mamom domowym, też chciałabym chciała, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:):) Ja również pozdrawiam:)
UsuńNiedzisiejsza- w żadnym wypadku. Jeśli masz taką możliwość i robisz to co lubisz to nie można cię nazwać niedzisiejszą. To świat zwariował, bo pędzi i często nie daje wyborów. Coraz częściej młodzi stawiają na karierę zamiast na rodzinę decydując się na jedno dziecko, albo i żadno. Dzieci to inwestycja w przyszłość to radość i sens życia, a coraz częściej słyszę w rozmowach ze znajomymi "ona znowu w ciąży", pytam "a ile ma dzieci" "no, teraz będzie drugie" więc pytam co w tym dziwnego że rodzinę zakłada, że dzieci chce mieć. Gdy mówię, że wspaniale było by mieć gromadkę w domu, taka czwóreczka mi się marzy, choć warunki niesprzyjające, to widzę zdziwienie w oczach innych, jak na wariatkę patrzą. To świat jest niedzisiejszy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa wsparcia:) Zgadzam się, że dzieci to radość i sens życia no ale jak widać nie dla każdego;);)
UsuńBardzo dużo splotów okoliczności musi się dobrze zdarzyć, by móc tak w deszczowe dni (przede wszystkim) realizować ten swój misternie utkany marzeniami plan. I chwała losowi Twemu, że Ci splótł te okoliczności i utkał dywan po którym bezpiecznie kroczysz realizując plan "kobiety sukcesu". A i Tobie ukłony niskie, żeś sobie tak wymarzyła, tupnęła nóżką nie raz, nie pięć - i MASZ ♥
OdpowiedzUsuńCzasami (choć ja wcale wstecz nie wybiegam, ale myśli ot tak, same), to zamyślam się nad tym "za czas" i wyobrażam sobie już Ciebie nie Mamę, a babcię otoczoną gromadką wnucząt i gotującą dla nich przysmaki TONAMI (bo przecież każdy z nich będzie lubił co inne) i szyjącą kilometrami kocyki (bo przecież okazji będzie co nie miara) hihihi
Buziaki ;)))
To zdanie... zauważyłaś... Ono takie trochę przemycone, wciśnięte między inne ale to takie zdanie, ze ja bym je bardzo często chciała krzyczeć !! No ale w tym życiu już tak jest, że każdy swoją drogę przejść musi i nie usłyszy nawet jakby się krzyczało do ucha a jak ktoś chce to między innymi, takie malutkie, dostrzeże...
UsuńJa tez nie wybiegam, bo ja się boję, że ten czas tak szybko minie... Ale tak, kocyki to ja już w głowie uszyłam:):):)
Ono mnie najbardziej trąciło, bo wiesz jak ja TAKIE zdania lubię. Te odważne - mimo przeszkód. Inaczej czym (tu się przekornie, przed kim nie ugięłam) byśmy byli, jakby to czoło nie do słońca...
UsuńI w każdy dzień deszczowy - trzymam Ci w myślach parasol.
Czyli jest nas jednak kilka na tym świecie! :) Za oknem wszyscy gdzieś gonią, pędzą sami nie wiedząc za czym. Dzieci ciągną za sobą, jak bagaż jakiś, podrzucony przez przypadek na którejś stacji... Wiem, wiem, że nie wszyscy mają to szczęście. Są kobiety, które płaczą, bo do pracy iść nie chcą, a muszą. Ja jednak wierzę głęboko, że każdy jest kowalem swojego losu i dopóki nie dotknie nas nieszczęśliwy wypadek, niefortunne zrządzenie losu, na którym nie mamy kontroli, swoją rzeczywistość tworzymy sami.
OdpowiedzUsuńTrafiłam wreszcie do "tej" Julitty! I akurat na ten post!
Pozdrawiam serdecznie! :)
Do "tej" Julitty?? haha zaintrygowałaś mnie:):):) A ja byłam U ciebie ostatnio też!!!! Oglądałam cudne zdjęcia :)
Usuń:) "Tej" Julitty od Maryś, Julii i Iwonki!
UsuńO, proszę! Zawsze zapraszam :)
Oh ja ja zazdroszcze takiego stanu rzeczy... Też miałam takie plany,,, że mąż, że dzieci, że dom, że pachnące ciasto na stole, że bulgoczące obiady, oh jakie ja miałam plany... Ale jest takie powiedzenie że jak chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach... No i mam. Skarba mojego jednego (narazie) Marcelka, mieszkanie a nie dom, mąz zapracowany, ja też jeszcze musze pracować. Inne były plany. Ale ktoś nie chciał pomóc, ktoś się odwrócił plecami, ktoś zawiódł i narazie jest jak jest. Choć pędze z pracy do mojego szczęścia, to nie to samo. Póltora roku miałam taką sielankę z Marcelkiem w domciu,, nieśpieszne wstawanie, zabawy, spacerki, obiad i te inne sprawy. Dłużej nie dało rady. Ale mam nadzieję że moje marzenia się kiedyś spełnią :-) Tymczasem zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki, żeby się spełniły Twoje marzenia:):):)
UsuńPrzybij piątkę kobieto sukcesu!!!!!!!!! he he:) U mnie jest dokładnie tak samo. Kocham być w domu, w domu, który własnymi siłami remontujemy już 6 rok!, w domu, który dekoruję tak jak mi się podoba, w domu, w którym jest mi dobrze najzwyczajniej świecie:) Też zawsze tego chciałam - być kurą domową, zajmującą się domem i dziećmi, gotować, piec, być panią domu:):):) Dziękuję Bogu, że to możliwe!
OdpowiedzUsuńhaha no ja tez kocham swój dom..My nie remontujemy ale chyba z 6 lat go mebluje i umeblować nie mogę do końca, chociaż wcale nie jest duży. A jeszcze , jak Adka się urodziła, skurczył się dodatkowo;)
UsuńBo najważniejszą rzeczą w życiu jest być szczęśliwą, kochaną, dawać szczęscie i kochać :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że się zgadzamy w tej kwestii:)
UsuńJakże, oj jakże ja bym chciała, żeby mój mąż kochany zarabiał na tyle, żebym i ja z dziećmi - obecnym i przyszłymi - mogła w domku posiedzieć. Na razie się to udaje, ale wiem, że na kolejne dzieciątko nas już stać nie będzie. Czerpię więc ile się da teraz i boję się już przyszłego rozstania. Myślę, ze teraz w mediach jest nagonka na to, zeby matki się realizowały i jak najszybciej mogły wracać do pracy. A nie zauważa się tych, które po prostu chcą być w domku. No bo jak to tak? A przecież to jest takie fajne... Te poranki powolne... te codzienne rytuały. Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie tez! Chociaż ranki mam nerwowe, bo ciężko mi dwie starsze dziewczyny wyszykować, bez marudzenia i płaczu dwóch maluchów ! Raczej spokojnie nie bywa... Ale jak Ci teraz to pisze, to... i tak uwielbiam;)
UsuńWzruszyłam się bardzo ... bo pięknie napisałaś. Bo napisałaś o spełnieniu swoim, a marzeniach moich niespełnionych.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze w życiu, to robić to co się lubi, żeby to dawało szczęście i satysfakcję...dla każdego jest to coś innego...ale móc być z dziećmi przez pierwsze lata ich życia i rozwoju to cudowne...zwłaszcza,gdy taki słodki gwar kilku maluszków dookoła...a potem (jak zauważyła Maryś) jeszcze większy ten gwar....i celebrowanie tych wszystkich chwil, i możliwość bycia z nimi wszystkimi....cudne to...
OdpowiedzUsuńKocyki Twoje śliczne...aż żałuję, że ja już nie mam takiego maleństwa, co bym mogła takim kocykiem otulić:)
pozdrawiam kobietę sukcesu:)
I ja Ciebie pozdrawiam:)
UsuńZawsze się boję, żebym pisząc nie zabrzmiała, że wiem coś lepiej:) Bo to nieprawda, bo ja wiem co jest najlepsze dla mnie ( choć i to nie zawsze;):) i dla nikogo innego. Każdy ma prawo do swoich decyzji i wyborów i ja szanuję wszystkie:)
Lubię Cię, naprawdę i za prawdę... świetny post!
OdpowiedzUsuńhahaha dzięki:)
UsuńJulita ja wiem ze, Ty tak zawsze chcialas!!!! Podziwiam Cie za te niedzisiejszosc i za to ze jestes soba!!! a zazdroszcze Ci tego ze jestes tam gdzie chcesz byc, bo ja tez tu jestem ale troche na sile.....
OdpowiedzUsuńTo ja Donatko będę trzymać za Ciebie kciuki, żeby Ci się poukładało dokładnie jak sobie wymarzysz:)
UsuńŻebyś znalazła swój złoty środek:)
Julisiuniu moja najkochańsza cudowny post :-) Kocham CIę taką niezmiernie :-) Taką mamę :-) Taką spełnioną, pełną sukcesu biznes mamę :-) Przy tym szczęśliwą i zupełnie wiedzącą co lubi a czego nie lubi i pogodzoną :-) Wiesz, że ja zawsze jak opowiadam o Tobie komuś to zawsze mówię o tej Twojej stronie.. Takiej niesamowitej tej stronie, absolutnie naturalnej i niewymuszonej :-) Buziaki :-)
OdpowiedzUsuńZrobiłabym tutaj serduszko ale jeszcze mnie jego nie nauczyłaś;););)
UsuńOstatnio rozmawiałam o Tobie z moim mężem, że chciałabym tak samo. Że mam dosyć tej całej "kariery",że chcę mieć dzieci, odwozić je do szkoły, gotować obiad, mieć pasje i czas,aby je realizować. Każdy ma swoją drogę. Nie trzeba być prezesem korporacji,by czuć się spełnioną.
OdpowiedzUsuńNo ja zdecydowanie nie jestem prezesem korporacji;););)
UsuńNajważniejsze, żeby być szczęśliwą. Bez względu na to co się lubi, robi czy myśli :)
UsuńJulitto, Twój post jest dla mnie jak balsam dziś,po moim dniu pracy... Przyszła mama z dwulatkiem, żeby go do przedszkola, bo dziecko się w domu nudzi... Inna mama pyta, czy pracujemy w wakacje, bo ona sobie nie wyobraża wakacji z dwójką dzieci w domu...
OdpowiedzUsuńNie jesteś niedzisiejsza, i ja też nie. To nieprawda, że wszystkie marzymy o karierze zawodowej.
Ja czasem muszę się zamknąć w łazience, postać chwilę na korytarzu pod drzwiami, albo spotkać się z koleżankami - a po powrocie z takiego spotkania idę...popatrzeć na śpiące dzieci. I już :)
Sto buziaków!
:********
No i ja tak mam, że muszę się schować, uciec, odpocząć, zrobić coś dla siebie i za chwilę patrzę na loczek mojej Adki i... właśnie... i już ;)
UsuńDziękuję:)
Julitko ja siedziałam z dziewczynkami 10 lat w domku ... i nie uważam wcale, aby to był czas stracony ... teraz pracuję, ale wcale bym się nie obraziła i z miłą chęcią wróciłabym do domku, bo nastolatki też potrzebują mamy ;) a najbardziej podobało mi się, że mój P. nigdy nie powiedział : moja żona nie pracuje. I doceniał każdy mój dzień zajęty domowymi obowiązkami :)
OdpowiedzUsuńMyślę też że zależy to od naszych potrzeb, jedne z nas potrzebują domku, dzieci, prania, prasowania, hihi dziergania ... codziennego rozgardiaszu, a inne realizacji zawodowej ... bo tylko to pozwala się spełnić i przynosi szczęście ... Każda z nas inna i inne ma potrzeby, a czy któraś gorsza czy lepsza droga, ciężko obiektywnie osądzić;)
Buziaki Kochana i jak najwięcej szczęścia w Twoim wyjątkowym domku :***
Też tak myślę, że chociaż sama wybieram być w domu, nigdy nie uważałam, że to właśnie najlepsza decyzja ze wszystkich. Najlepsza dla mnie , bo tego chce sama, bo tego chcemy razem ale każdy ma swoje życie i najważniejsze czuć się w nim dobrze:)
UsuńDziękuję Ci kochana:)
Szczęśliwy dom to tai, gdzie mieszkają szczęśliwi ludzie...
OdpowiedzUsuńJuż wiem dlaczego w Twoim mieszka szczęście - bo jesteś tam TY...
Kobieta, która wie czego chce, która potrafi się cieszyć codziennymi drobiazgami i z każdego dnia uczynić święto...
Lubię grzać się w cieple Twoich postów
Ogromnie Ci dziękuje za te słowa:)
UsuńMoja droga, ty sobie nawet nie wyobrażasz, jak ja ci zazdroszczę. Bo ja bym chciała być w domu, a tymczasem lapię sie myśli, że to dobrze, że jestem chora, bo tylko dzięki temu od dwoch lat w tym domu jestem. Ale że juz wykorzystałam wszystkie mozliwości, jakie miałam, i od września będę musiala wrócić do pracy, chyba, ze zdarzy się cud. Nie wiem nawet, jaki cud to by musial być... nie umiem go sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuńI to nie jest tak, że ja mojej pracy nie lubię, bo lubię (choć są w niej rzeczy, ktorych nienawidze z głębi serca, jak kolosalna biurokracja na przyklad), ale bycie w domu lubię bardziej. Jak po urodzeniu Mikolaja wróciłam do pracy to uczynilam to z radością i wszystko się we mnie ładnie ułożylo, ale od urodzenia Kacpra nastąpiła dramatyczna zmiana, wrócilam do pracy we wrześniu i codziennie płakalam, dorobiłam się wrzodów żołądka, bylam nieszczęśliwa, spięta, wciąż zdenerwowana, nie robilam nic w domu, o pisaniu, tworzeniu, to już w ogole mowy nie było, tak byłam zmęczona, i tak aż do grudnia, gdy się zaczęłam powoli przyzwyczajać. Teraz zupełnie sobie tego nie wyobrażam, także logistycznie, jak ja dam rade pracować i ich wszystkich podostarczać do szkół, babć i przedszkoli (a tylko jeden może sam iść???), a psychicznie to już w ogóle siadam.
I powoli się przyzwyczajam do myśli, ze nie będzie bloga, robótek na szydełku, haftu, zdjęć, niczego, co mi sprawia przyjemność, bo na to trzeba też czasu, którego nie będzie (a wiem, ze go nie będzie, przerabiałam wyjazdy do pracy i powroty w Dzicz z dwójką dzieci, z których żadne nie wymagalo pomocy przy lekcjach na przykład, teraz będzie tylko gorzej).
Przepraszam, ze się tak rozpisałam, rzadko o tym mówię, a jest to moja największa zgryzota i największy stres (zabójczy dla mojego chorego serca :)).
Tak więc ja na mamy domowe spoglądam z czystą, niczym nie zmąconą zawiścią. Na ciebie też :).
Kurcze Ania ja Ciebie tak lubię bardzo:):):):) Przepraszam za to wyznanie ale ja bym tam z chęcią znalazła się przy Tobie i jakoś próbowała zaradzać, szukać rozwiązań czy po prostu czekała przy Tobie na ten cud co musi się zdarzyć !! Jak ja marzę, żeby się zdarzył... Jeszcze dużo czasu chociaż tak szybko on mija...
UsuńNo bo jak Ty bez pisania????? Ty bez robótek Twoich??? ( Już o moich metryczkach nie wspominając, nie wspominając hahahah) A doskonale wyobrażam sobie jakie to będzie trudne wszystko...też aż się boję o tym myśleć...
Aniu wiesz..ja wczoraj ryczałam po twoim poście... chciałam napisać chociaż słówko i nie umiałam.. i dzisiaj weszłam je napisać, ale wcześniej przeczytałam post jeszcze raz i znowu się rozryczałam haha i znowu nic wydusić nie umiałam z siebie... bo ja się tak ogromnie ucieszyłam, ogromnie
Ucieszyłaś się, że ci zazdroszczę? Myślałam, ze to wiadomo bez mojego gadania już wczesniej było :))). Chyba nie sądziłaś, ze uważam, ze powinnaś pójśc do pracy zawodowej, bym uznala cię za kobietę sukcesu.
UsuńI bardzo się wzruszyłam, jak napisałaś, że mnie lubisz :))). Ja cię bowiem tez lubię :).
A ja bez pisania i robotek... też mi trudno to sobie wyobrazić, ale cóż przyjdzie mi zrobic, gdy życie mnie przerosnie...
Ryczałam po twoim poście o trakcji wyrzutowej czy jakoś tak!!!!!!!! Po tym 51 !!!!:):):) A nie po tym co tu mi napisałaś!!!!!!
UsuńHi, hi, hi, no to sie nie zrozumialyśmy (nawet sie zdziwiłam trochę, że sie tak przejęłaś :)))).
UsuńZ mojej frakcji jestem bardzo dumna :D!
I najważniejsze, by czuć spełnienie w życiu...:)
OdpowiedzUsuńLubię tu u Ciebie z kubkiem kawy, bądź herbatki się rozgościć:)
Ściskam:)
♥
Ja również ściskam:) Dziękuję
UsuńPodpisuję sie obiema rękami pod Twoimi słowami :) Bo ja też spełniam się w domu, naprawdę.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że do Ciebie trafiłam :)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuje:) Ja również się cieszę:)
UsuńNiedzisiejsza? na pewno nie... ja od pierwszego Twojego posta jakiego tutaj przeczytałam widze Cię jako kobietę - przystań, taka latarnie morska dla wszystkich domowników, ze i przytuli kiedy żle, rosołem rozgrzeje zmarzniety brzuch i która jest kiedy trzeba juz, natychmiast podzielic sie radością, bo dzisiaj wlasnie....widze kobietę podażajaca swoja scieżką, utkana z marzeń, smiechów i łez, taką co i na pasje swoje ma czas, i do teatru/kina z mezem wyskoczy... idealnie pasujesz mi do opisu la loby - wilczycy, ktorą niedawno cytowałam, moze pamietasz...
OdpowiedzUsuńa mnie sie marzy czasami taki czas domowy bardzo, szczególne ze malą zapisałam do zerowki wiec od wrzesnia duzo sie zmieni i mama bedzie bardziej potrzebna, zeby dodat otuchy, w tych slaczkach pomóc i kapcie do szkoły zanieść, a po szkole jeszcze o lody zahaczyć... na razie marzenia, ale kto wie? czasami sie spelniają...
Ty wiesz Edytko, że mnie tymi słowami zawstydzasz, no nie?;););) Dziękuję Ci za nie ogromnie :):)
UsuńTak, marzenia się czasami spełniają...
Niedzisiejsza? na pewno nie... ja od pierwszego Twojego posta jakiego tutaj przeczytałam widze Cię jako kobietę - przystań, taka latarnie morska dla wszystkich domowników, ze i przytuli kiedy żle, rosołem rozgrzeje zmarzniety brzuch i która jest kiedy trzeba juz, natychmiast podzielic sie radością, bo dzisiaj wlasnie....widze kobietę podażajaca swoja scieżką, utkana z marzeń, smiechów i łez, taką co i na pasje swoje ma czas, i do teatru/kina z mezem wyskoczy... idealnie pasujesz mi do opisu la loby - wilczycy, ktorą niedawno cytowałam, moze pamietasz...
OdpowiedzUsuńa mnie sie marzy czasami taki czas domowy bardzo, szczególne ze malą zapisałam do zerowki wiec od wrzesnia duzo sie zmieni i mama bedzie bardziej potrzebna, zeby dodat otuchy, w tych slaczkach pomóc i kapcie do szkoły zanieść, a po szkole jeszcze o lody zahaczyć... na razie marzenia, ale kto wie? czasami sie spelniają...
Jakże niesamowite te same myśli, które w nas krążą w tym samym czasie i ujście w słowach znaleźć muszą...(zerknij do mnie do się dowiesz, o czym mówię moja droga;-p).
OdpowiedzUsuńPięknie...Jak zwykle pięknie nazwałaś te emocje kobiece...babskie...mamine...
Naprawdę niesamowite!!!! Dobrze,że Ciebie nie przeczytałam wcześniej, bo bym się zestresowała;);)
Usuńi tak mi do Ciebie te dzieci pasują,te kolana pozdzierane,te ręce Twoje takie zmęczone zmywaniem,sprzątaniem,Julitko jakby tylko mi Bozia dała,ja bym chciała być taką kurą domową,nie jestem z tych krzyczących feministek,że ja do pracy,że kariera,że szpilki i teczka mnie kobietą czyni,ja bym chciała tak w domu na miotle latać w te i we twe,poklnać se czasem,że tylko gary,maż i dziecko:) a pożniej do blogów usiąść z miętą moją w ręku:)
OdpowiedzUsuńCiebie czytać,czekać na post z utęsknieniem,bo mnie te posty wasze umacniają,wiarę dają,i poczucia że ja też mogę!
a kocyki cudne:) niech no tylko ja taki uszyje:) to Ci prześle,bo Ty dla wszystkich to ja taki dla Ciebie:)
Możesz Paulinko możesz!!!! A jakże!!! Czytałam Ciebie w tym samym czasie;) Ale ja dopiero w spokoju wieczornym skomentuję, bo teraz ogarniam dom;) Kocham to moje domowe życie:)
Usuńa ja sobie przypomniałam o piosence dla Ciebie;) http://www.youtube.com/watch?v=GyNPqud3Mhc , tutaj chyba nie można linka dodać? ups....Jestem Mamą, Natalia Niemen....muzycznie nie bardzo w moim guście ale słowa ważne i taki to mój hymn troszkę w chwilach zwątpienia....bo najbardziej Ci zazdroszcze tej pewności, że tak jest dobrze, że jest jak chciałaś....ja wciąż nei wiem w ktorą stronę...
OdpowiedzUsuńJa wiesz niby wiedziałam zawsze, że tego chcę ale i tak gdzieś tam szukałam czegoś innego, sama nawet chyba nie wiedząc do końca czego...Ale tak chyba musi być, że trzeba poszukać, pozastanawiać się, zabłądzić czasami, żeby się odnaleźć.. Dziękuję za piosenkę. Przesłucham na pewno.:)
UsuńJulitko, podziwiam.. decyzje i całe Twoje jestestwo w tym domu, który stworzyłaś.
OdpowiedzUsuńJa miałam całkiem odmienne plany, ciągnęło mnie do głośnego świata, uwielbiałam wernisaże, przedstawienia teatralne i to wieczne dzianie się.
Jednak ktoś miał inne plany wobec mnie.
Życia w domu uczyłam się bardzo powoli, miesiąc po miesiącu coraz bardziej je doceniałam, by wreszcie stwierdzić, że to może być moja bajka. I już nie mieszkanie w centrum miasta a dom z ogródkiem i już nie kolejne spotkanie a spacer po parku. nie szybki obiad na mieście a obserwowanie jak chleb wyrasta.
Nie wyobrażam sobie teraz nie być przy pierwszym kroczku dziecka, nie widzieć jak całe umazane jogurtem pędzi przez dom zostawiając za sobą białe ślady jedzenia na ścianie.
Ja byłam dzieckiem z epoki klucza na szyi, rodziców wiecznie nieobecnych. Nie chciałam tego dla swoich córek... wystarczy, że tatę mają jak na lekarstwo.
Miałam to szczęście nie musieć pracować zawodowo.... a teraz gdy dziewczynek nie ma w domu przez sześć godzin codziennie, mogę powoli wrócić do świata. I wracam niepewnie, ostrożnie, bo wiem, że on wciąga i egoistycznie zabiera czasu coraz więcej. Będę jednak walczyć i nie dam się pochłonąć. Bo ja lubię nie śpiesząc się pichcić w kuchni, bo lubię czekać z obiadem na dzieci i męża. Bo lubię nie wiedzieć gdzie jest mój telefon a on zapomniany gdzieś na półce z gankami leży.
Ściskam Cie bardzo mocno Julitko :)
A ja Tobie gorąco kibicuję w Twoim powolnym powrocie:)
UsuńWiem, że się troszkę boisz ale myślę, że całkowite wciągniecie Ci już nie grozi:) Masz porównanie bo byłaś po dwóch stronach i wiesz co jest dla Ciebie najważniejsze i wydaje mi się, że umiesz postawić granicę, której nie zechcesz przekroczyć. Trzymam kciuki Iza, żebyś znalazła swój złoty środek:), swoja równowagę.
To jest cudowne uczucie, kiedy człowiek wie, czego chce od życia i jeszcze ma możliwość to realizować. Znalazłam Cię przez bloga Twojej przyjaciółki, obie stworzyłyśmy naprawdę niesamowite miejsca w sieci, dlatego do Was obu będę wracać regularnie. Wspaniale piszesz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Miało być oczywiście "stworzyłyście", a nie "stworzyłyśmy" ;-]
UsuńDziękuję! Ogromnie mi miło słyszeć, a raczej czytać, takie słowa:)
UsuńOczywiście zapraszam, kiedy tylko masz ochotę zajrzeć :)
i pięknie! nie szeptem powiem. pięknie! tylko zazdrościć i uśmiechać się szeroko. bo skoro spełniona, szczęśliwa i uszczęśliwiająca innych? to tylko tak trzymać. ja jestem w domu i pracuję w domu - w sensie zawodowo, przy komputerze, korekty robię. bardzo bym chciała postarać się o ewkowe rodzeństwo, ale zwyczajnie się boję, że rady nie damy, że ten koniec z końcem będziemy żmudnie związywać, ze złością, frustracją, niechęcią w końcu. że zamiast na jakość, tylko na cenę będę musiała patrzeć. i dużo zdań mogłabym w tym temacie napisać, ale szeptem bardziej jednak. dlatego zazdroszczę, ale z uśmiechem. miło zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego, niech będzie pięknie, zawsze!
Dziękuję !!! Trzymam kciuki za ewentualne decyzje:):)
Usuńcudnie to opisałaś...pozdrawiam cieplutko;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńPrawdziwe szczere słowa, wspaniale jest bowiem robić to, co się uwielbia - w domu, przy bliskich. Bo co mi po tym, że ja pracuję poza domem, skoro nie cierpię swojej pracy... Chciałabym mieć taki wybór jak Ty, bo na pewno dokonałaś sama takiego wyboru. Gratuluję ślicznej licznej gromady!
OdpowiedzUsuńDziękuję!!! Tak, to był mój wybór:) I mam to szczęście,że mogłam taki wybór mieć:)
UsuńCzytając Twój tekst czułam się tak... jakbym czytała o sobie ...Też mam wspaniałą 3 dzieci...też nie ,,pracuję" zawodowo...a ,,tylko" w domu..i czuję się z tym cudownie!!!...Jestem dumną ,,perfekcyjną" mamą i żoną :) przynajmniej staram się..kreuję każdego dnia nasz świat...Uwielbiam to robić ..JESTEŚMY SZCZĘSCIARAMI..:)
OdpowiedzUsuń!!! Dokładnie!!! Bardzo mi miło Ciebie poznać:)
UsuńBo najważniejsze w życiu to potrafić się nim cieszyć i doceniać. Obierać własne ścieżki, drogi i żyć tak żeby codziennie chcieć za to życie dziękować....
OdpowiedzUsuńUściski:**
Zgadzam się jak najbardziej :)
UsuńDziękuję Olu :)
Ciebie tez ściskam:)
cudownie.
OdpowiedzUsuńKobieta sukcesu - kobieta szczęśliwa.
Jest zupelnie normlanie u Ciebie na te czasy nienormlanie. I dobrze.
Bo te czasy biegną za niczym.
Pozdrawiami zapraszam
lepetitka.blogspot.com
Dziękuję. zajrzę na pewno:)
Usuńwzruszyłam się bardzo. bo rozumiem. i tez o tym marzyłam. i też nie wszyscy rzoumieli. a ja jestem wdzięczna za kazdy dzień jaki mogłam spedzić z moją córcią :) i nic wiecej nie było ważne bo to było najwazniejsze. jak u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńtak:) Czas, który mogę dać moim dzieciom jest dla mnie bezcenny:)
UsuńA ja tu do Ciebie zaglądam codziennie, czytam i czytam - bo dla mnie to jak najlepsza lektura przed snem i wiesz co?.........przyśniłaś mi się dziś :) Ty i Twoje dwie najstarsze dziewczynki(dziwne bo przecież widziałam je tylko na zdjęciach) :)Siedziałyśmy w mieszkianiu moich rodziców, była jeszcze moja siostra...oglądałyśmy jakieś zdjęcia, jakieś wspomnienia...rozmawiałyśmy tak jakbyśmy się znały od lat.
OdpowiedzUsuńI w efekcie prawie spóźniłam się do dziś pracy , wstałam 30min później niż zwylke- nie słyszałam budzika....Tak mi się dobrze z Tobą gadało Julitta :)
Pozdrawiam z pracy właśnie!!!
OlaO
haha dzięki Olu :) Fajnie słyszeć takie miłe słowa:)
UsuńNajważniejsze są w życiu takie decyzje dzięki którym czujemy się szczęśliwi:-) Tak myślę. Ja też jestem teraz "pełnoetatową" mamą. I jest super:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Kaśka
Pięknie to ujęłaś Kasiu:) Dziękuję:)
Usuńwielu chętnie by wybrało jak Ty, niestety nie każdy może sobie na to w dzisiejszej rzeczywistości pozwolić...
OdpowiedzUsuńMam tego świadomość dlatego bardzo doceniam,że ja mogę:)
UsuńSliczne kocyki:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńSliczne kocyki:-)
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńRozumiem, co czujesz.
Rozumiem.
Moje pierwsze dziecko miało 1.5 roku, gdy zostało pod opieką mojej siostry.
Wystarczył miesiąc,żeby mówiło do niej tak, jak jej synek - MAMO.
Szybko zrozumiałam,że nie tędy droga.
Bo niczym nie nadrobisz chwil utraconych.
Nie umknęła mi już więcej ani jedna chwila z ich(mam dwójkę) dzieciństwa.