Dzisiaj Susy Bleasby jest kobieta ktora maluje. Maluje sciany :) Szpitali dzieciecych. I domow prywatnych, zeby potem moc malowac znowu w szpitalach. W znajdowaniu sponsorow pomaga jej The Sick Kids Fundation.
Pierwsze zlecenie bylo nieduze - usmiechnieta ryba przy wejsciu na oddzial pogotowia. Ale wkrotce cos co mialo byc malym projektem przerodzilo sie w lata pracy, wiele zamalowanych w cudowne rysunki, wczesniej nieprzyjaznych, szpitalnych scian, w zredukowany, dzieki dziesiatkom zab, ptaszkow i zwierzat przeroznych, stres i obawy malych pacjentow. We wstrzymywany nagle placz na widok usmiechnietej owcy w skarpetkach.
Tak, bardzo lubie Susybee za to co robi i za przepiekne postaci ktore stworzyla.
P.S Nie bylabym soba gdybym nie zadala sobie pytania pod wplywem tej histori:
Czy ja oby dobrze robie chowajac przed moim synkiem kredki po kolejnych probach tworczych na scianach i szafkach (tych w zasiegu malej raczki ) ? ;) ;) ;) ;)
Bo nic na tym naszym swiecie nie dzieje sie bez powodu. I moze niektore sciany musza byc po prostu zamalowane.
Rysunki Susybee |
A to sa kocyki uszyte przeze mnie . Wszystkie z materialow zaprojektowanych przez Susybee.
Trzy ostatnie zdjecia z tej-nazywajmy rzeczy po imieniu:)-sesji dzieki uprzejmosci wlascicieli malych nozek i raczek , ktorzy akurat spali, wiec wykonanie ich bylo mozliwe (nie ogarnelam jeszcze tajnikow fotografii w bezustannym ruchu:))
Jak widac na zdjeciu nizej, moj synek maluje nie tylko po szafkach i scianach:) Tym razem dzielo wykonane bylo na ciele, moim tuszem do rzes w kolorze high density black:) Wykonane bylo wczesnym rankiem, kiedy to jeszcze niedowidze, wiec nie dostrzeglam od razu, ze nie tylko moj syn ma tatuaze na obu raczkach i nozkach i na calej buzi (po prostu cala wolna powierzchnia) ale tez mala corka z tylu glowy i cala jej pizamka i przescieradlo:) I przekonalam sie, ze jest to tusz wodoodporny nie tylko z nazwy:). Zmywanie tego wszystkiego z ciala, po wczesniejszym udaniu sie do sklepu po jakies lepsze chusteczki do demakijarzu;), zajelo dobrych pare godzin...no dobra przyznam sie okazalo sie to niemozliwe do wykonania ;) Chyba ze sie naprawde bardzo lubi zapasy z wlasnym krzyczacym w nieboglosy synem;) Wiec trzeba bylo poczekac az zapadnie w popoludniowa drzemke, zrobic szybko zdjecia:) i wtedy delikatnie, bo bardzo czujnie spi;) ,zabrac sie do scierania:)
:)
Historia niesamowita :) i niesamowite kocyki :) i niesamowity artysta maly :)
OdpowiedzUsuńMoże z Twojego synka też będzie taki artysta. Jak najbardziej ma zadatki! ;)
OdpowiedzUsuńprześliczna historia... ja to kiedyś rozwiązałam umową, przeznaczyłam do malowania jedną ścianę i okazało się, że jak już mógł się na niej wyszaleć, to bardzo uważnie do tego podchodził...
OdpowiedzUsuńA do dziś mam, lat już sporo minęło szafeczkę, komodę - wymalowaną jego rysunkami. Nie chciała się zmyć (i dobrze) taka została na pamiątkę, liczę, że długo przetrwa, bo z czasem to sie po prostu tęskni za tamtymi chwilami... :))))))))
Dziekuje! Wzruszyla mnie ta szafeczka. Piekno zycia to jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńOstatnio mialam zamalowany bordowa kredka komputer... to nie byla jedna z tych cudnych chwil jak to zobaczylam ;)
Na szczescie wiekszosc kredek niezmywalnych zdarzylam wczesniej usunac z domu ;)