Moment wczesniej nie wyskakiwalam radosnie z lozka, bo juz nowy dzien i jakie to wspaniale wszystko. Nie. Moje dzieci znowu wstaly przed budzikiem. Spac, spac, spac. Ja chce spac. Nie usmiecham sie do pluszowych misiow. Jesli juz sie odezwe, wydaje raczej krotkie komendy. Zeby, wlosy, skarpety. A buty czyste?
Ale ogolnie jest fajnie...
Z szafki wyciagam te zestawy ubranek, ktore najblizej pod reka. W ciagu kolejnych godzin i tak zmienie je jeszcze conajmniej raz. Rozlany jogurt i rozlany sok pomaranczowy.
Moj dzien. Byc moze z pozoru nie bedzie roznil sie niczym od wczorajszego. Byc moze wyrzuce tyle samo pieluch, byc moze pokroje na cwiartki te same jablka*. Tyle samo razy umyje male buzki, moze i na obiad ten sam kurczak bedzie. Znowu oleju nie ma? To ja nie kupowalam go w piatek? Wieczorem ta sama tabliczka mnozenia. I ta sama pilka do kopania.
I zastanawiam sie czasami, czy cos juz bylo czy dopiero ma sie wydarzyc. Czy ja te pytanie tylko pomyslalam, czy jednak wypowiedzialam je na glos. Czekaj, czekaj bo to juz nowy rachunek tak? Sroda juz czy wtorek jeszcze?
Tylko tego, ze to znowu poniedzialek zawsze jestem pewna...
Moj dzien za dniem. Rollercoaster. Az mi w uszach szumi.
A czasami to w ogole mam ochote sie poddac. Zbuntowac sie. Nie nalewac kolejnej szklanki mleka. Niech samo sie dzieje. Co ma byc to bedzie przeciez. Tak?
Ciezsze momenty. Akceptuje je jak wszystkie inne. Wiem, ze musza byc. Trzeba pozwolic im byc. Czasami przekraczam swoje wlasne granice. Staje sie na chwile tym, kim byc nie lubie. Narzekam. Ale wracam.
Byc moze. Byc moze, jak sie patrzy z boku, to tak to wlasnie wyglada.
Byc moze dla niektorych ten dzien jest kazdy taki sam i podobny do kazdego...Bo wciaz te same zabawki podnosze z podlogi.
I dlatego ciagle sie zastanawiam, jak to ze mna jest.
Bo...bo ja nie mam takich samych dni.
Zaznaczam kazdy dzien czyms waznym. Nie, nie zdobywam osmiotysiecznikow. Wazne rzeczy dzieja sie w mojej kuchni.
W kazdym dniu robie cos istotnego. Dla mnie. Cos co go wyroznia. Od innych.
Mimo ze, mi smutno. Mimo ze, mi wesolo. Mimo ze, mi sie nic nie chce.
To ja nadaje moim dniom ZNACZENIE. Decyduje jak maja wygladac. Wybory. Male, wieksze. Moje.
Ciesze sie kazdym dniem.
Nie zgadzam sie zasypiac wieczorem ze swiadomoscia, ze moj dzien byl nijaki.
Biore za niego odpowiedzialnosc. Nie chce go tracic.
Jutro o 10:19 moje zycie moze wygladac juz zupelnie inaczej.
* Honey crisp apple. Zaraz za papierowkami , ktore rosly za stodola dziadka (trzeba bylo czekac az spadna, a jak nie chcialy spadac dziadek potrzasal drzewem:), najlepsze jablka na swiecie.
Super masz nastawienie do każdego dnia. Mój zaczął się masakrycznie i raczej nic go już nie podniesie:(
OdpowiedzUsuńJutro nowy dzień, ale czy lepszy? Oby!
Myszko kochana Ty moja... Mam nadzieje, ze Twoj dzien sie poukladal troche i juz jest dobrze. A jutro, ze bedzie lepsze.
UsuńZapomniałam dodać,że ta karuzela jest fantastyczna!!!
OdpowiedzUsuńTak tak ty narzekasz.. chyba we śnie jak śpisz ;-) Podziwiam Cię za to Julitka.. właśnie za to. Że wiecznie jesteś zadowolona z życia ..a po kłótni z mężem potrafisz powiedzieć: i kto by się tym przejmował.. i za to, że masz w sobie ten spokój, tą siłę, tą chęć walki. Walki nie o zdrowie, szczęście i powodzenie. Walki o każdy jeden mały dzień. Jak zwykle bardzo podoba mi się post. I ta lekkość w nim :-) I ja też cieszę się każdym dniem i jak to mówi mój mąż, że na tą głowę nabiorę sobie tyle, że potem nie wiem za co .. gdzie..jak ..kiedy.. ale właśnie biorę za to odpowiedzialność. Jak już nabiorę, to potem muszę jakoś to ogarnąć :-)
OdpowiedzUsuńNarzekam. Moze nie czesto ale narzekam. Zdalam sobie sprawe, ze ja troche narzekanie traktuje jak porazke.. ze narzekam a tak naprawde to ja jestem odpowiedzialna za wszystko za co odpowiedzialna byc moge no i skoro narzekam, ze cos jest nie tak to tak naprawde ja to cos zawalilam,cos niedopatrzylam, z czyms nie dalam rady i jeszcze narzekam haha. Wiem ze wymagam od siebie bardzo duzo( i wiem, ze Ty wymagasz od siebie bardzo duzo tez) no ale to akurat chyba juz tak zawsze bedzie.
UsuńNa razie mnie wbiło w ziemię, więc będzie "od czapy" czyli od fotografii, jak ja kocham karuzele... I ceramikę, anioły i różne takie durnostojki i jak sie w głowie kręci kocham i HUŚTAĆ się do bólu, do znudzenia...
OdpowiedzUsuńMam taką maleńką karuzelę pozytywkę z czterema konikami... Jak Ona się zakręci to gra mi w uszach i cos wspomina. Ona też wspomina, a ja sobie... I Twoja karuzela i karuzela ta z filiżankami też mi wspomina... Jakiś świat zaczarowany, mój własny, poza wszystkim zupełnie.
Patrzę na te zdjęcia i patrzę. Myślę sobie i myślę z boku zupełnie, bo jakoś teraz zamyśliłam się, czy aby na pewno w myśl "dnienia dni, jakby miały być tymi ostatnimi" nie zapomniałam o czymś? Wieczorami naprawdę już zmęczona miewam dni, że brak sił aby pomyśleć, co jeszcze... Jaki jeszcze kiełek myśli w mojej głowie nie podlany czeka na moją troskę, na pochylenie się co by tu jeszcze.
Właściwie każdy dzień jakimś kiełkiem się opiekuje, albo już dorodną rośliną, albo tą która niepewnie wzbija się w ten dzień ze swoimi potrzebami. Te rośliny to jakieś zamysły wobec czegoś. I tylko wtedy, kiedy nic mi się nie chce, tylko wtedy odłączam prąd, zamykam myśli do jutra i oddaję się absolutnemu resetowi. Wtedy nikt mi nie zawraca głowy, ale ja już tak mogę :) Mogę pozwolić im samym zadzwonić po pizzę i nie muszę pilnować, czy zęby umyte i czy bielizna rano czysta wędruje na grzbiet. To się nazywa odcinanie kuponów hihihi
A mimo to czasem tęsknię za tym, że kiedyś musiałam być niewyspana z konieczności i na każdy gwizdek hahaha
Julitto - dziękuję za tę cudowną karuzelę, za tę podróż w którą mnie zabrałaś :))))))))
Wierze Ci, ze tesknisz za niewyspaniem z koniecznosci bo ja sama mimo, ze wciaz notorycznie niewyspana, jak pomysle, ze za chwile bedziemy to wspominac, juz tesknie za tym:) To ze mam male dzieci bardzo mi pomaga w pamietaniu co jest dla mnie wazne, nad czym trzeba sie zastanawiac, co mozna odpuscic. Najstarsza Zuzia ma 10 lat niecale i nie tak dawno byla mala dziewczynka a to minelo mi ot tak. Chwila. I teraz na najmlodsza Adke patrze wolniej, obserwuje dokladniej, chce zapamietac wiecej. Bo wiem, ze kolejna chwila i ona bedzie taka duza jak Zuzia. Taki obrazek mam w glowie: kilka dni temu moja Adka grzebala w moim koszyku ze skrawkami materialow... Skrawki lezaly wszedzie a ja ja weszlam do pokoju nie bylam pewna, kto to zrobil. I nagle dostrzeglam miedzy tymi skrawkami malenki rozowy smoczek. Dowod:) Cudny to byl widok dla mnie. Bardzo wzruszajacy.
UsuńJak ja Ci pozazdroscilam tej karuzeli pozytywki. Musi byc przepiekna...Ja uwielbiam takie zlote, nazywam je amerykanskimi, karuzele jakie tu spotykamy czesto. Nawet w centrach handlowych stoja. Uwielbiam te plastikowe zloto na koniach.Tak jest kiczowato, ze bardziej byc naprawde nie moze ale mi sie podoba:) Te konie takie piekne, dumne i ta muzyczke uwielbiam jak sie zaczyna krecic. Przenosza gdzies w moje dziecinstwo, kiedy bylam mala dziewczynka z duzymi marzeniami. I ten swiat z takimi karuzelami byl dla mnie niedostepny. A teraz moje dzieci sie kreca na takich..taki to los przewrotny;)
spełniają te dzieci nieraz i nasze marzenia...
Usuńmasz rację, to tak okrutnie szybko mija!
i tylko czar wspomnień po sobie pozostawia i małych tęsknot - bo prawdy ksztyna jest zawarta w tym ludowym powiedzeniu "małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci... itd :)"
Ja tak jak Maryś rozpływam się tu na karuzelach. A te filiżanki jak pięknie pomalowane. Jak prawdziwe. Nie moge stukać w klawiature bo sie Tosia budzi jak stukam, a już mi sie z łózka nie chce wychodzić :)
OdpowiedzUsuńWiesz Kochana... nie sztuką jest dzis być piosenkarką, aktorką... sztuka mieć rodzinę, prawdziwą. kochającą i szczerą. I Ty jej filarem. Choć trudno czasem. Bo nic nie przychodzi ot tak. Pomniki dziś na rynkach wielkich miast powinny zdobić kobiety. Które budują rodzine. Dom. Ciepło. Spokój. Zapinają na ostatni guzik codzienność jak i koszule dziecka przed wyjściem do szkoły..
Piekne zdanie to ostatnie... Ja nigdy nie marzylam o tzw. karierze, nigdy nie imponowaly mi kobiety, ktore sa nazywane kobietami sukcesu bo mozna przeczytac o nich w kolorowcyh gazetach. Szanuje je oczywiscie i podziwiam niejedna. Ale te, ktore mi imponuja to kobiety- matki. Obserwuje je i sie ucze. Imponuje mi Danuta Walesa. Imponuje mi Henryka Krzywonos. Imponuje mi mama, ktora wnosi swojego niepelnosprawnego, doroslego juz syna codziennie na 4-te pietro, bo windy nie ma. Imponuje mi moja mama.Babcia. I tez bym stawiala im pomniki. Pieknie napisal kiedys Jan Twardowski o matkach ale nie pamietam tych slow hahah. Moze sobie przypomne to dopisze:)
UsuńŁadnie i mądrze napisałaś. Wezmę sobie to do serca, bo ostatnio chyba zbyt zadaniowo traktuję każdy dzień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziekuje kochana.
UsuńNawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tych Twoich małych robaczków, dni wypełnionych ich uśmiechami i łapkami. Mnie rodzina kompletna niestety się nie udała. Rodzinę stanowię póki co z moją Natalką. Jej tata wybrał zabawowy styl życia pięć dni przed naszym ślubem. Dzisiaj jestem wdzięczna losowi, że nie dzielę z nim codzienności, bo dalej jest małym, głupiutkim chłopcem. Rodzinę patchworkową sklejam z moim panem I. Jemu też świat się rozsypał i teraz łatamy go razem. Co z tego wyjdzie czas pokaże.Bardzo żałuję, że tych małych łapek w moim życiu nie było więcej. Całą miłość przelałam na to Słoko, które w swoje dwie dłonie brało czasem moją twarz i mówiło" moja śliczna mamusia". Wtedy świat podnosił się nawet z największych gruzów.Zawsze jednak myślałam, że zbuduję to swoje szczęscie inaczej, kompletnie, z mamą, tatą i radosną gromadką biegającą w koło nas.Widocznie nie można mieć wszystkiego. I masz rację, że pęd do kariery przy tym wszystkim bardzo traci na atrakcyjności.Bo tak to z pędem bywa, że jak się nabierze dużej prędkości, to zbyt wiele spraw umyka. Sprawy małe i malutkie, te najważniejsze i najpiękniejsze, poprostu znikają jak za oknem pędzącego pociągu. Tez wolę iść powoli, dobrze się przyjrzeć wszystkiemu, czego doświadczam. Moje dzieciątko ma już lat 12, a właściwie będzie miała 21 września. Jeszcze chwila, jeszcze moment i wyfrunie mi z gniazda. Dlatego też codziennie, kiedy już uśnie zaglądam do jej pokoju,śpi spokojnie i jest taka malutka... Nie zamieniłabym tego co mam na kariery, miliony, na nic!
OdpowiedzUsuńJa zawsze jak u mnie cos nie po mojej mysli sie uklada automatycznie sie nastawiam na myslenie.. dlaczego tak sie dzieje? dlaczego wlasnie tak ???Jaki jest tego cel? Ze jednak moje zycie w innym kierunku ma isc... moze i to jest naiwne a wyobrazam sobie, ze jakbym kogos w ten sposob probowala pocieszyc to moze byc irytujace... no ale tak mi jest latwiej. Bo mam do wyboru albo stanie w miejscu i plakanie nad wlasnym losem albo pojcie do przodu i wyciaganie wnioskow i szukanie sensu w tym co jest. A coreczka Twoja spaca, sliczna taka i tak pieknie mowiaca do mamy jak mamie smutno, to sens najwiekszy...
UsuńPozdrawiam was goraco! Fajny team tworzycie dziewczyny!!! tak trzymac!!!
ładnie napisane .... :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziekuje Ci bardzo Iwona!
UsuńAleż pięknie napisałaś, uchwyciłaś sedno tego co ważne... Tak bardzo Ci dziękuje za ten post bo ja właśnie dziś am taki dzień, że mi się nic nie chce. Bo jestem niewyspana, bo na złość słońce świeci więc muszę z Majką iść na spacer, a nie mam ochoty i ciasto czekoladowe bym zjadła ale przecież samo się nie zrobi, a mi się nie chce i najlepiej dziś wszystko na nie i nie. Aż przeczytałam i już mi się wszystko zmienia,już jak za pstryknięciem palców mam ochotę, bo przecież z tym moim NIE to właśnie wszytko będzie takie nijakie, a to właśnie tego najbardziej nie chcę. Ja też chcę nadawać każdemu dniu znaczenie, choćby ciastem czekoladowym i długim spacerem... Dziękuję:*
OdpowiedzUsuńPiekny to dzien z ciastem czekoladowym i dlugim spacerem...Ja dzisiaj tez potrzebuje takiego malego popchniecia w dzien. Przeziebiona jestem, polamana, niewyspana i tak sie snuje od obowiazku do obowiazku. I przeczytalam to co napisalas i mi sie zachcialo szybko leciec pomalowac rzesy:):) i zaplanowac co ja zrobie przez weekend. Moze poleczke do kuchni bo bardzo chce miec nad stolem a nie moge znalezc odpowiedniej:)
UsuńWow jak cudownie się Ciebie czyta. Każdy dzień jest darem, każdy dzień jest inny.
OdpowiedzUsuńBuziak
P.S. Dobrze, że jesteś :)
Bardzo Ci dziekuje za przemile slowa:)
UsuńJulitko co post kocham Cię bardziej! Uzależeżniam się:) Twoje refleksje trafiaja mnie głęboko, w samo sedno, w czuły punkt. W chwilach zwątpienia wystarczy mi wskoczyń do Twojej karuzeli i od razu pełne doładowanie optymistycznej twórczej energii, jestem full:) To jest wielka sztuka być mamą na cały etat i cieszyć się, doceniać każdą z tym drobnostkę związaną. Cieszyć się i pisać o tym to już mistrzostwo! Dziękuję dziękuję z całego serducha!:-*
OdpowiedzUsuńNie, to ja Ci dziekuje :)
UsuńCzytam Ciebie Julitko i czytać będę.
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze ja myslam o Tobie wczoraj , co u Ciebie i czy wszystko dobrze? Mam nadzieje, ze tak...
UsuńWszystko dobrze. RObię to,co lubię,żyję zastanowieniem nad dniem codziennym i chwilą,która trwa.Kocham synka ponad wszystko,fotografuję i robię rzeczy,które sprawiają ,że chcę żyć.Niestety złe słowa ranią.Padły i gdzieś tam zostaną.Wszystko będzie dobrze :). Pozdrawiam Cię.
UsuńJak ktoś ma złe dni to powinien u Ciebie na kanapie leżeć :) Jesteś lepsza niż psycholog i za darmo hihi Lubie ludzi pozytywnych sama czasami narzekam ale tez potrafię się cieszyć małymi drobnym rzeczami i tym co dzień przynosi dobrego a nawet w złych chwilach doszukam się dobrych .Narzekam czasami przecież trzeba ale kiedy synek mi powtarza 100 razy że mnie kocha i ze jestem jego kochana mamusia to jak się nie cieszyć z przeżytego dnia choć kilka godzin wcześniej nie był taki cudny?Trzeba się umieć cieszyć drobnostkami i Ty właśnie to potrafisz robić:)Z przyjemnością do Ciebie wracam:)
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci przeogromnie, bardzo mi sie milo zrobilo:)
Usuń