Brakowało miejsca przy stole.
Brakowało dużych talerzy.
A rano roznosił się zapach sypanej kawy.
A na budzące się dzieci czekały naleśniki.
I co na obiad nie musiałam myśleć, bo był już zaplanowany.
I krokietów z pieczarkami mam całą lodówkę.
A z wózka dla lal nie odpada już koło.
i z ogródka chwasty zniknęły
I dzieci wybawione za wszystkie czasy...
No i ten Bóg, podobno, w dom...
I czułam się dobrze.
beztrosko,
jak na wakacjach trochę.
Było zamieszanie,
ciągle czegoś szukałam.
Plecy trochę bolały od spania na podłodze.
Było jeszcze głośniej niż zazwyczaj.
Ale było też weselej.
Byli goście.
Piękne.
Za szybko minęły te trzy tygodnie.
Mieliśmy dużo szczęścia, bo akurat trafiliśmy na pierwszy dzień sezonu i podpłynęliśmy pod sam wodospad pierwszym statkiem w sezonie ;) Maid of the mist
Wielkie przeżycie, być pod samym wodospadem :) Mokro, głośno i niesamowicie :)
Ja zawsze cieszę się ogromnie na gości. A na tych z Polski to jeszcze bardziej. Uwielbiam te chwile.. i nie ogarniam emocjonalnie tych jak wyjeżdżają.. mimo że chcę odzyskać spokojne wieczory z mężem.. że chcę łazienkę tylko dla siebie.. to jednak na sercu żal.
OdpowiedzUsuńUmarłabym ze strachu pod tym wodospadem:-)) czas szybko leci...kończą się pewne chwile, zaczynają kolejne i znów są następne wspomnienia, następne dni z kubkiem kawy od rana . uściski !!
OdpowiedzUsuńMówiąc najprościej - goście są fajni, pod warunkiem, że wiedzą kiedy wyjechać :-) a tak na poważnie, to taki mały urlop w domu, wiele emocji, rozmów , wspomnień .... uwielbiałam to spanie na materacu :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia dech zapierają .... mieliście cudną wycieczkę
Pozdrawiam ciepło!
Cudowne fotki!!!!
OdpowiedzUsuńAnia
OdpowiedzUsuńGoście z Polski? Dla emigranta to gwiazdka w środku lata...:)
raj nie ziemia !
OdpowiedzUsuńTo co dobre zawsze kończy się... za szybko ;-)))
OdpowiedzUsuń