Możemy zarywać noce, odwoływać spotkania z przyjaciółmi a one i tak zawsze będą.
Wisieć jak czarna chmura,
straszyć odsetkami, wyrzutami sumienia.
Nie sposób uciec.
Zawsze będą.
Zawsze będzie coś do zrobienia.
Jedne obowiązki się skończą a drugie się zaczną.
I tak w kółko. I tak ciągle.
A gdzie go miałaś ostatnio? Bawiłaś się nim w swoim pokoju? Na podwórko nie brałaś? Szukamy małego kota Adrianki. I dużego kota też szukamy. Widział ktoś? Gdzieś? Za sofą i pod stolikiem nie ma. Odkurzyć trzeba znowu. Tutaj też nie leżą. Nie płacz, zaraz znajdziemy, przecież muszą gdzieś być. Jeszcze w szufladkach sprawdzimy, bo tam lubisz chować swoje zabawki, prawda? Adka lubi chować swoje ulubione zabawki a potem mama lubi ich szukać po całym domu, dziesięć razy dziennie. A co tutaj robi ten krem? Szukałam go wszędzie, ostatnio.
A my, mimo to, czekamy.
Czekamy na Odpowiedni Czas.
Czekamy na Lepszy Czas.
Czekamy aż dzieci podrosną.
Odkładamy na po świętach, do następnego roku, do wiosny, gdy remont pokoju skończymy.
Bo teraz to ja czasu nie mam w ogóle.
Nie mam w co rąk włożyć.
Mam pilniejsze sprawy.
Ważniejsze.
Na wczoraj.
To już chyba z szósty raz to czytasz prawda? siódmy?? Naprawdę? Wszystkie części siódmy raz??? Harremu bardzo pasują te okulary, prawda? Miałam taką książkę. Jedną, jedyną, która przeczytałam kilkanaście razy a nawet jej dzisiaj z Wami nie mogę poczytać, bo miała klejone kartki i nie przetrwała. Tak, tak. Już to mówiłam. Zaniedbałyśmy nasze wspólne czytanie książek, ostatnio…w weekend wybierzesz książkę i poczytamy. Teraz może posłuchaj o kotku, który szukał czarownicy, bo będę czytać maluchom. Przypomnij mi jeszcze, do kiedy masz przynieść strój na przedstawienie Mam nadzieję, że kupię gdzieś takie czerwone rajstopy.
A ja wierzę. Że można zawsze. Jeśli nie wszystko. To dużo.
Nawet jeśli doba ma tylko 24 godziny.
Można. I trzeba.
Można między jednym obiadem a drugim.
Między katarem a bólem gardła.
Postawić krok w nieznanym kierunku.
Sięgnąć po marzenia.
Bo marzenia nie tylko po to są, by je marzyć.
Napiszę do pani jutro wiadomość. Że okulista kazał ci siedzieć bliżej tablicy. Tak, oczywiście, że napiszę o okularach. Nie wiem czy już jutro będą. Do siedmiu dni roboczych, tzn. bez soboty i niedzieli a jeszcze święto było, więc może dopiero we wtorek zadzwonią. I wtedy od razu pojedziemy je odebrać. Jedną parę będziesz mogła zostawić w szkole, druga będzie w domu. Teraz wróćmy do projektu, ile faktów już mamy? Trzy, to jeszcze dwa. O tych ciastkach do szkoły żebym tylko pamiętała…
Nawet gdy własnych myśli czasami nie słychać.
Gdy głowa pęka od wrzasków, niekończących się kłótni i szarpania o zabawki.
Gdy już dwunasta a śniadania jeszcze nie zjadłam.
Gdy w lustro nawet jeszcze nie spojrzałam.
Nawet z dzieckiem na ręku. Z rozbełtanymi jajkami w misce.
Z rozsypaną paczką płatków śniadaniowych.
I z siedzącym, w tych płatkach, psem.
Można
i trzeba.
Bo marzenia nie tylko po to są, by je marzyć.
Marzenia są po to, by je realizować.
No i widzisz rozlałeś ten sok. To nie ty? To Ada? Ada przecież siedzi po drugiej stronie…
Miasteczka w którym produkuje się najsłynniejsze amerykańskie cukierki :)
Julitko zdecydowanie zgadzam się z każdym słowem ... trzeba je realizować i te malutkie i te całkiem duże, bo warto po stokroć warto !!!
OdpowiedzUsuńDla radości tej małej i dużej, dla uśmiechu i wewnętrznego spokoju, warto oj warto .... :)
Buziaki ślę i szeroko się uśmiecham to zdjęć i tekstu :**
Dziękuję bardzo Olga !! Oczywiście, ze warto !! Nawet jak nic z tego nie wyjdzie trzeba próbować!!
UsuńA nie kiedyś żałować, ze się nie spróbowało nawet ;)
I dlatego nie wolno przestawac wierzyć w marzenia ....
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego.
UsuńZupełnie inny ten post :) ale z pięknym przekazem! .. i wiesz ja od razu widzę te Twoje marzenia i krzyczeć bym tu chciała i rzucać zdaniami pełnymi o tych spełnieniach ale rozumiem, że ten komentarz jest publiczny więc powściągnę się ;)) Zdjęcia cudowne!! niesamowite że nawet Ave nazywa się Chocolate! I wiesz Julita.. jak się chce, to zawsze można! i nikt mi nie powie że nie! A ty jesteś i zawsze byłaś na to najlepszym dowodem dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńDowodem, że można ja??? To się teraz pozastanawiam o co Ci chodzi ;) ;) ;)
UsuńJa też myślę, że jak się chce na prawdę to można!! A jak nic z tego nie wychodzi to może wcale tak bardzo się nie chciało ;)
Ale słodka wycieczka ;) Piękne zdjęcia takie spokojne, a niektóre bardzo apetyczne :) Fajna z Was zwariowana rodzinka:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo Maju :)
UsuńTo za marzenia i ich realizację - toast co prawda mogę wznieśc tylko napojem bezalkoholowym ale kciuki trzymać moge oburącz:-) i cos czuję, że Twoja rzadsza obecnośc na forum ma swoje powody... więc trzymam tym bardziej:-) buziaki:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Edytko :) tak, rzadsza obecność tutaj, ma i z tym związek ;) ;) Chociaż mocno sobie postanawiam, ze muszę bywać tutaj częściej :)
UsuńJak sobie tak przeczytałam cały blog od deski do deski, to poczułam, że u mnie taka szarość, nuda, tylko pośpiech, nerwy, wieczne zaganianie. Nie ma czasu na życie takie piękne jak u Was. I te Twoje dzieci wszystkie po kolei takie poukładane ;) A ta moja Iskierka wiecznie marudzi, ciągle rozrabia, powtarzać trzeba, do trzech ciągle liczyć i tylko nerwy się psują.... ;) Ale przeczytałam i trochę mi lepiej, że u Was też tak zwyczajnie ;)
OdpowiedzUsuńA marzenia trzeba koniecznie realizować bo życie mamy tylko jedno ;)
Bardzo lubię tutaj zaglądać i do Iwony również, piękny ten Wasz świat tam za oceanem ;)
Pozdrawiam
Mama Paulinki :)
Wybacz Kasiu i Julitto :) ale ja muszę! Bo jak czytam jak Kasia pisze że Twoje dzieci takie poukłądane.. a "moja to iskierka wiecznie marudzi..." Kasiu droga, zapewniam Cię, że Julity dzieci nie są poukładane haha (wybacz Julitko) i że "iskierka" to mało powiedziane jeżeli chodzi o dwoje młodszych i że powtarzać można 100 razy... i że nerwy też się psują, że czasem urwanie głowy jest takie, że Julita nie ma czasu oddzwonić.. Poukładana to jest Julita!! umie wyczarować na wszystko odpowiednią półeczkę na ścianie i w głowie. I to tyle ode mnie :) Kasiu dziękuję za to wspomnienie o mnie (domniemam że to o mnie ;) ) Julita - wybacz że się tu wtrącam ;)
Usuńhaha wybaczam
Usuńno cóż nie będę zaprzeczać że mam poukładane dzieci ;) i nie będę też przekonywać, że i moje dzieciaki potrafią dać mocno w kość. A potrafią.
…z tym poukładaniem musiałam zmienić taktykę…musiałam się dostosować, zaakceptować, zmienić żeby przetrwać po prostu hahaha -Dziękuję Iwonka :)
I bardzo miło mi Kasiu, mamo Paulinki, że zaglądasz i czytasz :) Dziękuję :)
Rewelacyjnie napisany post,
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńJak zawsze wspaniale:) Naprawdę warto czekać na Twoje posty:) Wasze dzieciaki są cu-do-wne!!! Obłędne i prześliczne:)
OdpowiedzUsuńA z zabawkami to już tak jest że one lubią ginąć;)
Pozdrawiam gorąco
Kasia
haha dziękuję bardzo, bardzo Kasiu :)
UsuńkOCHANA JULITTKO!
OdpowiedzUsuńNie znasz mnie, chociaz mi sie wydaje, ze znamy sie bardzo dobrze I od dawna. Uwielbiam tutaj zagladac, bo po przeczytaniu paru Twoich slow czuje sie jakos tak lepiej zawsze... nie wiem jak Ty to robisz, proste slowa, niewiele tych slow, a taka moc. Takie bicie serca. Dziekuje Ci.
Ewelina
Dziękuję za te przemiłe słowa i komentarz :)
UsuńZapraszam jak najczęściej :)
pieknie napisane... zresztą jak zawsze :) Edyta
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Edyta :)
UsuńPiszesz tak , ze z Tobą tych kotków szukam ...:) i mam wrażenie , ze dla siebie samej to piszesz... Żeby nie zapomnieć ... Ze można:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pewnie tak..pewnie trochę tak…
UsuńDziękuję bardzo :)
Jak cudownie. Tak przy kolejnej nocy, którą zarwę i panice, że zaraz nie zdążę, przy krzyku, że ja już nie mogę, nie wytrzymam, nie da rady...Twój wpis na blogu na mnie spada i od razu szczęśliwa się staję, uśmiech na twarzy taki, że łzy w oczach już wyciska, bo teraz wiem, że da się, że tylko teraz na momencik się powściekam, ze zmęczenia wrażenie będę mieć, że padnę, że zwątpię, ale da się, radę dam:) I te marzenia spychane, bo setki teraz zadań to też spełnię, bo te dni spychania i te zadania, które sił mnie pozbawiają to tak naprawdę u mnie są tą mozolną, ciężką, powolną i czasem doprowadzającą do szaleństwa realizacją tych marzeń czekających. Podziwiam Cię niezmiernie i dziękuję za dodanie sił :) Uwielbiam Cię czytać i zdjęcia podziwiać, prawie codziennie tak jak u Iwony bywam, a dziś Ci się ujawniłam:p Bo jak cudnie, cudownie tutaj.
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie zasłużyłam sobie na tyle wspaniałych słów… dziękuję Ci bardzo Lucy :)
UsuńU mnie tak samo, nerwy moje, wrzaski dzieci, że nawet szum prysznica nie zagłusza haha, nie wytrzymam w łazience z rękami na uszach i że ja nie mam czasu na nic zupełnie a jeszcze podejmuję się wielkich projektów i jak ja dam radę, no jak w tym domu, w którym minutę być sama nie mogę… a potem jest ranek, maluchy jakieś takie wyspane, słońce mocno świeci, babcia pójdzie z nimi na spacer i wszystko raptem inaczej wygląda, bo dlaczego mam nie dać rady, dlaczego mam nie realizować marzeń. Bo czasu nie mam? Przecież to beznadziejny powód!! Trzymam kciuki za twoje marzenia :)
aaa i jeszcze dziękuję, że się ujawniłaś ;) ;)
Powinnaś częściej pisać! O ile dzieci pozwolą :) Dobrze, że i spokój i równowagę potrafisz w tym wszystkim znaleźć.
OdpowiedzUsuńTaka słodka wyprawa to z degustacją? :)
Oczywiście, że z degustacją :) Chociaż w formie gorącej czekolady, bo zimno było niemiłosiernie ;) Dziękuję Ci Joanno :)
UsuńOj uwielbiam te Twoje posty, są takie proste, a piękne zarazem i wyrażają wszystko.
OdpowiedzUsuńA marzenia to najpiękniejsza rzecz w tej naszej szarej rzeczywistości. Bez marzeń świat byłby smutny :)
Pozdrawiam gorąco!
Marysia
Dziękuję bardzo Marysiu :)
UsuńRealia z marzeniami. Tak to pęknie splotłaś razem, że aż nie da się dyskutować, zaprzeczać, dywagować...
OdpowiedzUsuńGosia.
Dziękuję Ci bardzo Gosiu :) Dokładnie to było moim celem: wpleść marzenia w codzienność :)
UsuńTo prawda... Mam dokadnie tak samo. Z dnia na dzie lista rzeczy "to do" rośnie, a ja I tak staram się to czy tamto z tej drugiej listy - listy marzeń zrobić. Przynajmniej malutko tak, tak na szybko... bo boję się też że potem nie zdąrzę, że zajęta tylko tymi obowiązkami dnia powszedniego wpadnę w rutynę w której już na marzenia nie będzie miejsca. Więc miedzy zasmarkanym noskiem, pracą domową, ciastkami na święta, szukam w głowie mojego domu marzeń, wakacji na ciepłym piasku, biletów na Jezioro Łabędzie...
OdpowiedzUsuńJak byłam nastolatką uwielbiałam marzyć! Najlepiej w wannie pełnej pachnącej piany:) Od czasu nastolatki minęło już naście lat i ze smutkiem stwierdziłam, że gdzieś zgubiłam te moje marzenia a może raczej ten czas na marzenia. To nie jest tak, że nie marzę, o nie. Mam marzenia i one się spełniają ale... czasu na długie kąpiele brak. Teraz to tylko szybki prysznic a to nie to samo:(
OdpowiedzUsuńŚciskam Was mocno.
Czarujesz jak zawsze... mnie... i świat. Nie wiem jak to robisz ale widzę dzięki Tobie że można... właśnie że można marzenia realizować choć pod górkę czasem bardzo.... I ja zawsze tak pozytywnie się uśmiecham do siebie jak czytam co u Was i jak myślę o tej rodzince Twojej:))
OdpowiedzUsuńZawsze warto czekać na Twoje posty... Na te jakże pokrzepiające słowa. Pełne spokoju, nadziei, wiary we własne siły oraz marzenia. To niezwykle ważne, by odnaleźć w sobie tę chęć, moc spełniania marzeń. Ja wciąż jej szukam i wierzę, że kiedyś uda mi się osiągnąć wiekszość z tego, co sobie zaplanowałam i wymyśliłam. Tymczasem podziwiam Cię za zdolność równowagi, godzenia tych wszystkich spraw i obowiązków, odnajdując jednocześnie (gdzieś pomiędzy) chwilę na to, co naprawdę ważne. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńokiem-ani.blogspot.co.uk
O ja!!!!!!! No u Nas jesteś z nami posiłki jesz przy ciągłym nadzorze czy już wylane romemłane, ze mną szukasz tylko ja dla zalane łzami Hani ,,bajetek,, bo tańczyć chce coco jambo. Proszę zaklinam kręcę się jak ten bączek, a potem cicho przykrywam ich kołderką na buźiolki różowe zaglądam jskież one idealne są, kurtkę czerwoną wymarzoną zakładam i z mężulem na kabaret ruszam. Post jakby miła karta śeiąteczna buzia się cieszy bo normalność z nas bije;-)
OdpowiedzUsuńA ja niestety odpuściłam, bo właśnie ten obiad, ten sok, ten bałagan, zabawa. Odpuściłam i przez to czuję jakby mnie nie było, ale automat do robienia obiadów, zakupów, prania, sprzątania i wymyślania nowych zabaw. Nie ma marzeń, nie ma nas
OdpowiedzUsuńNikt nie opowiada tak jak Ty.... Balsam dla duszy. Dawkuję sobie Wasze słowa w chwilach dobrych i złych; w tych gorszych kilka razy dziennie po dużej łyżce (Waszych - bo jeszcze zaglądam po sąsiedzku do Iwony - co to siłę ma i Julii, która schowała się w Szafie Tosi). Najprawdziwszy post na świecie. Bez lukru... Pełen miłości i zabieganej troski, pełen siły do realizacji marzeń... Dziękuję. Ja już nie sadzam dzieci do obiadu, jakoś tak szybko urosły:). Jestem dalej. Przeżywam ich pierwsze miłości (płaczę bardziej... ), nadsłuchuję porannych powrotów z dyskoteki, układam glany na półce (nie da się ułożyć). Kolczyków już nie liczę. Czytam Twoje słowa i tak się cieszę, że u mnie też NORMALNIE bardzo... było i jest. Umocniłaś mnie swoimi słowami . Pozdrawiam serdecznie. B.
OdpowiedzUsuńJulitko kochana dziś gdy zobaczyłam fotkę na fb jak twoje maluchy grają w gry planszowe, to od razu przypomniał mi się ten post. Musiałaś kiedyś spaść z nieba, podziwiam cię za twoją cierpliwość i jeszcze za odwagę, bo mimo tylu obowiązków spełniasz swoje marzenie ... nie możesz być prawdziwa
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)))
Oj, oj, jak ja dobrze znam to zabieganie, a szczególnie przy stole tysiąc spraw do załatwienia :-)
OdpowiedzUsuńJa mam to po jednokroć a czasami świruje :-) Ale uwielbiam czytać kiedy ty o tym piszesz , bo wydaje sie być łatwiej , do opanowania :-)
Fajna ta cukierkowa wycieczka!
Pozdrówka ciepłę!