A póki co wspominam. Jak to było wszystko...
Był późny, zimowy wieczór. Dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem.
Jak zobaczyłam dwie bardzo wyraźne kreski i wiedziałam od pierwszej chwili, że to będzie dziewczynka.
Jak pobiegłam powiedzieć mężowi, po cichutku, bo obok dzieci i mój brat, a to miała być na razie tylko nasza radość.
Jak się rozpłakałam wtedy na szybko.
Jak nasz świat po raz kolejny się odmienił.
Jak potem siedzieliśmy przed tym telewizorem oglądając coś, nie wiedząc nawet co.
Jak w myślach przestawiłam od razu fotel i przewiesiłam lustro. Żeby łóżeczko się zmieściło. Ale czy będzie dobrze, tak przy oknie?
Jak zasypiając położyłam ręce na swoim brzuchu.
Jak się obudziłam dnia następnego i po cichutku powiedziałam hej, to ja mama...
A potem było więcej niż normalnie wizyt u lekarza, pobytów w szpitalu, więcej niż normalnie badań innych wszelakich a usg co dwa tygodnie, więcej niż normalnie stresu, więcej niż normalnie obaw i strachu. Ale ja przez to "więcej" już też przechodziłam...
Środa. Cztery tygodnie przed terminem. Upalna, sierpniowa.
I słowa lekarza. Myślę, że nie powinniśmy już dłużej czekać...
A ja, mama, która już wiedziała, że brzuszek to nie zawsze najbezpieczniejsze miejsce dla dziecka, cicho przytaknęłam. Mieliśmy przyjechać następnego dnia rano.
Pamiętam, że mamę, która zostawała ze starszymi dziećmi, pocieszałam, że na pewno, ale to na pewno już o trzeciej po południu będzie po wszystkim. Denerwowała się bardziej niż ja.
Nie było po wszystkim o trzeciej po południu.
Pamiętam, ze zajechaliśmy po bezkofeinową, mrożoną kawę.
Nie wiem czy ją wypiłam.
Pamiętam, ze miałam paznokcie pomalowane na czerwono.
Miedzy skurczami oglądaliśmy telewizję i kanał NBC10. Jakiś, przeraźliwie nudny, mecz bejsbolowy był na żywo.
Poród trwał najdłużej z moich wszystkich.
Miałam przy sobie męża i pielęgniarkę, która doskonale rozumiała, dlaczego się rozpłakałam, gdy pojawiły się małe problemy.
Po 17 godzinach porodu urodziła się moja mała córeczka.
Moja mała, wielka miłość.
Moja dziewczynka, która dzisiaj uśmiecha się sześcioma ząbkami i podaje mi w zaufaniu malutką rączkę i wie.
Wie, że ją poprowadzę.
I ja to robię. Najlepiej jak umiem.
Dobrego życia skarbie.
Julito, te wspomnienie zostaną z Tobą na zawsze... Wszystkiego najpiękniejszego dla Ciebie i córeczki, bo Jej Urodziny to też Twoje Wielkie święto:)
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci serdecznie:) Tak, wspomnienia to cos co skrzetnie chce przechowywac... Ten blog tez jest po to wlasnie..(to niesamowite jak znajduje coraz wiecej powodow na jego pisanie) Mimo, ze jestem bardzo tu i teraz to jednak tez jestem czasami juz i tam, w mojej przyszlosci i chce wspominac wtedy jak najpiekniej.
UsuńCudowna maleńka... Czytając Twoje wspomnienia aż się wzruszyłam... Piękna jest ta Twoja macierzyńska miłość, tak pełna i ciepła... Uwielbiam Cię czytać:*
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo Ci dziekuje za ten miod na moje serce. Ja ciagle sie zastanawiam i analizuje, po co mi to cale pisanie i jak czytam tak mile slowa to... no wiesz. :) Dziekuje:)
UsuńJulitko jak zwykle napisane tak jakos.. boze ja nawet nazwac tego nie umiem! tak pomiedzy wierszami, tak uniesione slowa powyzej jakby .. ach i tak pewnie mnie nie rozumiesz.. ale ja to czuje za kazdym razem jak ciebie czytam! i to jest takie uczucie przyjemne.. i ja chce czytac wiecej i wiecej i chce czytac twoja ksiazke!! ty nie mozesz nie napisac ksiazki ja ci powiem.. nie mozesz.. bo ja chce cie czytac przez 5 godzin a nie 2 minuty :-) wiec bierz sie do roboty :-)
OdpowiedzUsuńAdka cudowna. Zyczenia zloze osobiscie w niedziele :-) Buziaki dla was
Iwonka wiesz bardzo Ci dziekuje. Nie wiem czy nie za rzadko Ci dziekuje tak po prostu. Bardzo te slowa sa mile i wazne dla mnie, no ale nie bylabym soba jakbym gdzies tego swojego ALE nie wcisnela od razu. No wiesz jak jest.
UsuńCzas pokaze, czas pokaze :)
Mimo swoich bocznych torów, nieznanych ścieżek krętych, zawiłych zdarzeń, skomplikowanych przeżyć - to piękne jest to życie, to życie i bycie KOBIETĄ i MATKĄ... Nie wyobrażam sobie bez tego doświadczenia siebie. Jestem macierzyństwem zbudowana wielokrotnie. Czasem mam wrażenie, jakbym swoje życie właśnie synowi zawdzięczała (jakkolwiek to dziwnie nie zabrzmi ;)
OdpowiedzUsuńA kruszynka... Patrzę, czytam i sobie pobuczę troszkę z boczku...
Najważniejsze, że jest ♥
Dobrego jej życia i siły Mamy swojej ;)***
Życzę jej jak ta dobra wróżka przy kołysce ;)
Nie, to nie brzmi dziwnie. Czuje podobnie. Ze to JA zawdzieczam zycie moim dzieciom. I to zycie nie takie sobie, od niechcenia. Zycie pelne. Z deszczem i burzami i z kaluzami na trawie potem. Ze sucha noga sie nie da. I z czekaniem na slonce, zeby poswiecilo mocniej i osuszylo.
UsuńKocham to swoje zycie. Kocham bycie mama i kocham bycie kobieta.
''Nie wiedziałam, że tak blisko
jest to wszystko,
to wszystko, o co chodzi...''
Dziekuje za cieple slowa i zyczenia:)
Wiele przeżyć mi w życiu zbudowało świat na nowo, ale dziś mogę powiedzieć, że urodziłam się 3 razy :) Ten pierwszy, kiedy się urodziłam, ten drugi, kiedy urodził mi się mój syn i ten trzeci, kiedy spotkałam M. :)))
UsuńAle nie zliczę ile razy "umierałam" po kawałeczku i permanentnie, dojmująco i niezauważalnie :)
p.s. Osiecka... Bardzo lubię i Koftę nie mniej, ja bardzo dużo takich dobrych słów lubię
To umieranie po kawaleczku... bardzo ciezko cos powiedziec...bardzo czesto ludziom brakuje slow i nie mowia nic, uciekaja. Boli. Mnie bolalo. Mimo, ze rozumialam. To proba dla wszystkich. Ja umarlam kiedys raz. Smiercia nagla. A potem po kawaleczku malenkim, z dnia na dzien rodzilam sie na nowo... nie wiem czy to skonczone. Nie wiem czy juz jestem czy moze jeszcze nie, czy moze nigdy nie bede.
UsuńWszystkiego co najlepsze dla Malutkiej i udanej "różowej imprezy"!
OdpowiedzUsuńDla mnie wciąż zachwycające jest to, jak bardzo zmienia się dziecko w pierwszym roku życia.
Bardzo prawda? Zmiane widac na kazdym zdjeciu doslownie!!! Dziekuje bardzo za zyczenia:)
UsuńAleż się wzruszyłam, łezka pociekła po policzku. A nawet nie wiesz jak cię rozumiem, 4 miesiące szpitala i 2 miesiące przed terminem poród, tylko serce wie co przeżywało i jak ptak w cierniach grało. wszystkiego najlepszego dla twojego okruszka. Urodziny będą wspaniałe. Moc życzeń dla was wszystkich.
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci bardzo, bardzo:) Najwazniejsze ze wszystko dobrze sie skonczylo i mamy nasze perelki na swiecie. Takie ciezkie odswiadczenia bardzo przewartosciowuja wszystko prawda? Patrzysz potem w oczka swoim dzieciom i przede wszystkim doceniasz. Doceniasz tak mocno ze sa...Przynajmniej ja doceniam. Kazdego dnia.
UsuńPiękne słowa, doskonale cie rozumiem;-))) Bycie matką to najwspanialsze uczucie. Ściskam mocno i życzę dużo zdrówka twojej kruszynce, my w niedzielę świętujemu 5-te urodziny Nataszki naszej;-))) A Grajewo rzut beretem!!!!
OdpowiedzUsuńTo w takim razie wszystkiego co najpiekniejsze i dla waszej Nataszki :):) Duzo szczescia:)
Usuń6 zębów?! szaleństwo. Czekaj troche na Tosie, ona ma dopiero dwa, a za chwilkę też ma urodzinki. Wiesz Kochana, myślę, że ten mały łebeczek, który patrzy na nas z każdego zdjęcia, zaskoczony, płaczący, uśmiechnięty, zdziwiony jeszcze nie wie, choć pewnie czuje, że ma wspaniałą Mamę. Bo przecież Mam sobie nie wybieramy. Rodzimy się w danej rodzinie i w niej jesteśmy. A Ona tu trafiła. Do tego domu pod amerykańskim niebem. Z tą Mamą i z tym właśnie Tatą, z tym rodzeństwem i z tą Miłością. To jest Wielki dom.Ten Wasz dom pachnie dobrocią i spokojem. Czego życzę z całego serca Twojej córeczce.
OdpowiedzUsuńDziekuje Julka ! Ten Dom to moj najcenniejszy skarb. I najwazniejsze, ze jak ten slimak moge go nosic wszedzie ze soba:)
Usuńp.s a siodmy zabek sie przebija aktualnie ;);)
Zostałaś blogiem tygodnia!!!!! Love!!
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie to uszczesliwilo !!!! Bardzo jest ono dla mnie wazne. Pisze tutaj od niedawna a tak mocno moje zycie sie zmienilo, poznalam cudowne kobiety, ktore jakos tak od razu staly sie mi bliskie:) Jakbysmy na siebie czekaly. Dziekuje.
UsuńPiekne to w zyciu jest, ze wkraczasz na jakas droge a ona otwiera ci wiele innych. Trzeba tylko miec odwage.
A przyszłam zajrzeć i zobaczyć co dobrego i pięknego u Ciebie.I się popłakałam...Tak piszesz że każde słowo widzę oczami wyobraźni.Piękny blog,piękna córcia i piękna TY.Niech wyrasta na cudną ,mądrą i dobrą kobietę jak jej Mama:)
OdpowiedzUsuńStrasznie Ci dziekuje za zyczenia i te przemile slowa. Sa bardzo dla mnie wazne.
UsuńSto lat dla ślicznej kruszynki :)
OdpowiedzUsuńDziekuje w jej imieniu:)
Usuńprzepraszam, a co ja wtedy robilem, bo mnie to zaintrygowalo? ;-)
OdpowiedzUsuńbardzo ladnie opisane. super! zagladam tu codziennie. z warszawy, gdanska, gizycka, whatever...
nie zawsze mam glowe, zeby sie wpisac, ale zawsze znajdzie sie miejsce w tej glowie, zeby o tym co przeczytalem pomyslec..
w przyszlym tygodniu moj operator prezentuje mi wypasiona komorke z okazji 7-mio lecia mej abonamentury wiec bede mogl wchodzic na blog bez koniecznosci odpalania kompa ;-)
Ty wtedy kreciles sie jak zwykle:) :):)
UsuńWiesz, dziekuje ze napisales i dziekuje za to Co napisales !To sa dla mnie slowa bezcenne i teraz rycze jak bobr i juz nic wiecej nie napisze.
dziękuje za ciepłe słowa u mnie i za odwiedzinki ;) piekny blog, cudne maleństwo ;) sama słodycz :) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze zajrzalas do mnie bo ja zapomnialam sie do Ciebie zapisac ( jesli nie masz nic przeciwko:)) i wyszlam ze strony a nie zapamietalam jak sie nazywal Twoj blog:)
UsuńBardzo się wzruszyłam czytając ten wpis. Pięknie napisane. Wzruszające do granic.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję bardzo:)
UsuńWielka radość... wielki strach... wielka odpowiedzialność...
OdpowiedzUsuńWielkie zaufanie małego człowieka w nieomylność rodziców...
Ona wie i ja wiem... że poprowadzisz ją najlepszą z dróg, najlepiej jak potrafisz...
Szczęścia dla Was Kobietki...